Po lepszych, niż się spodziewano, danych za ubiegły rok odnośnie do długu i deficytu finansów publicznych rząd Donalda Tuska zaczyna ogarniać coraz większy optymizm. „Leszku, niebezpieczeństwo minęło, ściągnij licznik długu" – takie wezwanie ministra finansów Jacka Rostowskiego otrzymał niedawno w liście Leszek Balcerowicz. Rostowski przekonywał, że w tym roku polska gospodarka zaczyna się efektywnie oddłużać, bogacimy się szybciej, niż zadłużamy.
Potem zabrał też głos premier Donald Tusk, zauważając nie bez satysfakcji, że realny w tym roku jest deficyt finansów publicznych poniżej 3 proc., a w 2016 roku nadwyżka budżetowa. Na ten optymizm wpływ miały z pewnością dane za ubiegły rok, gdy deficyt był mniejszy od zaplanowanego i wyniósł 5,1 proc. zamiast 5,6 proc. Podobnie dług, mimo osłabienia złotego, nie przebił progu ostrożnościowego w wysokości 55 proc. PKB.
Minister Rostowski myli się, twierdząc, że niebezpieczeństwo minęło. Jest nawet większe niż rok czy dwa temu
Deficyt oczywiście pokrywamy, zadłużając się. A rząd cieszy się jak dziecko, że po najgorszej fali kryzysu znów może łatwiej i taniej się zadłużać. Słyszymy co chwila triumfalne komunikaty Ministerstwa Finansów o udanej aukcji obligacji. – Nie mamy żadnych problemów ze sprzedażą naszych papierów dłużnych. Mamy zapewnionych już prawie 2/3 potrzeb pożyczkowych na ten rok, a zaledwie 1/3 roku przeszła – chwalił się w kwietniu minister Rostowski.
Zamiłowanie do opowiadania bajek przez rządzących jest znane od tysięcy lat. Według ministra Rostowskiego licznik długu, który wciąż wisi w centrum Warszawy, jest jak wołanie: „Wilk! Wilk!" z bajki Ezopa o chłopcu i wilku. Chłopiec ostrzegał mieszkańców, kiedy zagrożenia nie było, a gdy wilk rzeczywiście się pojawił, nikt już nie przybiegł mu na pomoc, bo wszyscy kolejne już nawoływania zbagatelizowali. „Podobny los może spotkać Twój licznik długu, jeśli w sytuacji, w której zagrożenie dla finansów publicznych minęło, on ciągle będzie wisiał. Co zrobisz, kiedy ponownie pojawi się zagrożenie? " – pyta w liście do Balcerowicza Rostowski.