Reklama

Wstrząsy agonalne czy europejska norma

Unii nie stać na uratowanie Hiszpanii. Po prostu, w odróżnieniu od Grecji, Portugalii czy Irlandii, Hiszpania jest za duża.

Publikacja: 29.07.2012 22:11

Paweł Jabłoński

Paweł Jabłoński

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Należy więc mieć nadzieję, że pomysł Madrytu na akcję ratunkową za 300 mld euro to tylko pozycja negocjacyjna i Hiszpanom wystarczy np. 100 mld. Gdyby jednak się okazało, że ich sytuacja rzeczywiście jest bardzo zła, to istnienie eurolandu naprawdę byłoby zagrożone.

Dopiero teraz widać, jak utopijny był pomysł stworzenia konfederacji państw ze wspólną walutą, ale o różnych systemach politycznych, społecznych i gospodarczych.

Początkowo wszyscy członkowie eurolandu się bogacili i bogaci, i biedni. Potem okazało się, że rozwój tych drugich odbywał się na kredyt, który dziś trzeba spłacać. Doskonale to widać w Polsce. Dostajemy gigantyczne pieniądze z Brukseli, ale okazuje się, że coraz trudniej nam zdobyć wymagany wkład własny do finansowanych przez Unię inwestycji. Do tego dochodzą nierówności społeczne. Z punktu widzenia Greków niby jesteśmy wspólnotą, a wystarczy porównać poziom płac czy emerytur. Gdzie ta solidarność?

Jesteśmy świadkami końca dotychczasowego modelu unii walutowej. Gonienie najbogatszych członków Unii dla najbiedniejszych skończyło się katastrofą. Gdyby Niemcy wchłonęły dziś bankruta, jakim jest Grecja, musiałyby do niej dopłacać więcej niż do byłej NRD.

A więc albo bogatsi naprawdę wesprą biedniejszych (co jest bardzo drogie i mało prawdopodobne), albo euroland będzie musiał ograniczyć się do państw na podobnym poziomie rozwoju gospodarczego. To drugie rozwiązanie oznacza, że strefa euro musi liczyć mniej członków niż obecnie i dla Polski jeszcze długo nie będzie w niej miejsca.

Reklama
Reklama

Sprawa pomocy Hiszpanii najprawdopodobniej zostanie rozwiązana dzięki „drukowi" pustego pieniądza przez Europejski Bank Centralny. Ale to nie zakończy całej tej farsy.

W kolejce czekają bogate i wielce zadłużone Włochy, Belgia ma już też dług publiczny wyższy niż PKB. Potem będą następni. Nieustający spektakl kolejnych kryzysów nie może stać się normą. W końcu ktoś upadnie i piramida wzajemnych pożyczek się zawali.

Więc albo teraz Unia się zmieni, albo szkoda wydawać pieniądze na odsuwanie w czasie jej egzekucji.

Należy więc mieć nadzieję, że pomysł Madrytu na akcję ratunkową za 300 mld euro to tylko pozycja negocjacyjna i Hiszpanom wystarczy np. 100 mld. Gdyby jednak się okazało, że ich sytuacja rzeczywiście jest bardzo zła, to istnienie eurolandu naprawdę byłoby zagrożone.

Dopiero teraz widać, jak utopijny był pomysł stworzenia konfederacji państw ze wspólną walutą, ale o różnych systemach politycznych, społecznych i gospodarczych.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Reklama
Opinie Ekonomiczne
Katarzyna Kucharczyk: Sztuczna inteligencja jest jak śrubokręt
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: PiS wiele nie ugra na „aferze KPO”. Nie nadaje się na ośmiorniczki
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Polska bezbronna przed dronami. To kolejne ostrzeżenie
Opinie Ekonomiczne
Cezary Stypułkowski: 20 miliardów na stole. Co oznacza reorganizacja PZU i Pekao
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Wniosek z rozmów o pokoju jest oczywisty: musimy się zbroić
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama