Polacy - cyfrowi analfabeci

Kwestia cyfryzacji naszego kraju to jedno z najważniejszych zadań cywilizacyjnych obecnej epoki – pisze Jakub Bierzyński, prezes domu mediowego OMD.

Publikacja: 15.11.2012 03:45

Polacy - cyfrowi analfabeci

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Dostęp do Internetu powszechnie jest uważany za jedną z podstawowych miar postępu cywilizacyjnego w świecie i wskaźnik rozwoju kraju. Polska pod tym względem kuleje.

Fundusze Unii Europejskiej, przeznaczone na inwestycje infrastrukturalne, realizujące cel powszechnego dostępu do Internetu, są zagrożone. Polska jest na szarym końcu w Europie pod względem cyfryzacji kraju.

Rząd rozwija wiele programów mających na celu zmianę tego stanu rzeczy. Od budowy infrastruktury po e-administrację. Szczególny nacisk kładąc na cyfryzację procesu nauki w polskich szkołach. E-podręczniki mają się stać niebawem standardem w kształceniu młodych pokoleń Polaków.

I dobrze. We współczesnym świecie dostęp do technologii cyfrowych i umiejętność korzystania z nich to bez wątpienia nie mniej fundamentalny problem strukturalny, niż budowa autostrad. Programów tego rodzaju mamy w kraju mnóstwo. Wiele instytucji publicznych, od gmin począwszy na ministerstwach i Urzędzie Komunikacji Elektronicznej skończywszy, podejmuje różnorodne, mniej lub bardziej udane, inicjatywy, by Polskę skutecznie scyfryzować. Co ciekawe, nikt nie zwrócił uwagi na fundamentalny problem polskiego cyfrowego analfabetyzmu.

Nie mamy narodowej klawiatury

Nie można bowiem skorzystać z dobrodziejstw cywilizacji cyfrowej bez umiejętności podstawowej – umiejętności posługiwania się klawiaturą komputera. Śmiem twierdzić, że Polacy tej podstawowej umiejętności nie posiadają.

Mamy sytuację paradoksalną. Rząd, Unia Europejska, inwestują ogromne środki w zaawansowaną infrastrukturę. Za wielkie pieniądze buduje się światłowody. Z wielkim wysiłkiem cyfryzuje się kolejne sfery życia. To bardzo dobrze.

Problem polega na tym, że niezalenie od pieniędzy zainwestowanych w zaawansowaną technologicznie infrastrukturę, niezależnie od ilości usług publicznych i komercyjnych oferowanych online, Polacy nie umieją i nie będą umieli z nich korzystać. Z prostej i banalnej przyczyny – są cyfrowymi analfabetami.

Za parę lat „ś", „ń", „ć" znikną. Nikomu nie będzie się chciało naciskać dodatkowego klawisza przy ich pisaniu

Umiejętność korzystania z komputera opiera się bowiem nie tylko na obsłudze systemu operacyjnego czy poszczególnych aplikacji. Podstawowa umiejętność interakcji z cyfrową rzeczywistością sprowadza się zawsze do jednego – sprawności obsługi klawiatury, za pomocą której z tą rzeczywistością się wszyscy komunikujemy.

I tu pojawia się problem. Polska nie ma narodowej klawiatury komputerowej. Wszyscy użytkownicy cyfrowych technologii są skazani na chałupnicze rozwiązania. Polskie znaki narodowe, takie jak „ś", „ć" lub „ź" czy „ł" wywołujemy na klawiaturze komputerów za pomocą skomplikowanej kombinacji klawiszy alt s, alt c, alt z i tak dalej. Problem wydaje się błahy. Zapewniam – błahy nie jest.

Klawiatura komputerowa nie wzięła się znikąd. Jest po prostu nieco zmodyfikowaną klawiaturą starej, dobrze znanej maszyny do pisania.

Oczywiście w amerykańskim oryginale – ojczyzny komputerów – jest to klawiatura angielska, ściśle rzecz biorąc amerykańska. To ten układ znaków, który każdy z nas może odczytać na domowym komputerze. To klawiatura qwerty biorąca swą nazwę od pierwszych z lewej znaków w podstawowym rzędzie klawiatury.

Nie jest to układ dostosowany do języka polskiego. Nie jest to także układ stosowany w polskojęzycznej klawiaturze maszyn do pisania. Co ważne, nie jest to układ powszechnie stosowany na świecie.

Umiejętność sprawnego pisania na klawiaturze jest fundamentem sprawnego przelewania myśli na papier lub ekran. Żaden układ klawiatury niedostosowany do narodowego języka nie pozwala na sprawne posługiwanie się pismem powstającym za pomocą klawiatury.

Różnice są ogromne. Tak zwane bezwzrokowe pisanie na maszynie daje wielokrotnie szybszy efekt. Nie mówię tu o umiejętności pisania dziesięcioma palcami. To nadal analfabetyzm. Prawdziwa umiejętność pisania to tak zwane pisanie bezwzrokowe. Oznacza to ni mniej, ni więcej umiejętność pisania bez patrzenia na klawiaturę, polegającą na mnemotechnicznym zapamiętaniu ruchów dłoni odpowiadającym znakom graficznym. To umiejętność pisania na klawiaturze w tempie mowy lub myśli. To dla 99 proc. polskiego społeczeństwa umiejętność nieosiągalna. Prawdę mówiąc nie mogę po prostu patrzeć na maszynistki sądowe stukające stenogramy trzema palcami. Brzuch mnie boli od obserwacji dziennikarzy z zapamiętaniem wystukujących swoje teksty dwoma palcami.

Prawda jest brutalna – jesteśmy narodem komputerowych analfabetów. Nie umiemy na komputerze pisać! Nikt nas tego nie uczy!

Prawda jest brutalna – jesteśmy narodem komputerowych analfabetów. Nie umiemy pisać! Nikt nas tego nie uczy! Dlaczego w szkołach w całym kraju uczymy szlaczków i liter? Uczymy dzieci używania ołówków i długopisów, ale nikt nie uczy naszych dzieci umiejętności we współczesnym świecie bez porównania ważniejszej – umiejętności pisania na klawiaturze. Choć wiadomo, że zdecydowana większość z nich, jeśli będzie cokolwiek pisać w przyszłości, nie zrobi tego, używając długopisu.

Klawiatura to okno do komunikacji pisanej XXI wieku. Wychowujemy analfabetów. Jednym z podstawowych przedmiotów szkolnych powinien być przedmiot, który w USA jest obowiązkowy w większości amerykańskich szkół – umiejętność pisania na klawiaturze. I, co ciekawe, był to przedmiot obowiązkowy zanim wynaleziono komputer. Dlaczego zatem w Polsce o tym nikt nie myśli? Dlaczego skazujemy nasze dzieci na komunikację ze światem za pomocą dwóch palców?

Jestem przekonany, że brak umiejętności obsługiwania klawiatury to jedna z przyczyn, dla których jeden z najciężej w Europie i na świecie pracujący naród – Polacy, jest jednocześnie jednym z najmniej wydajnych.

Po prostu nie umiemy pisać! Bo nikt nas tego nie uczy. Bo nie mamy czym. Klawiatura powszechnie używana w Polsce nadaje się świetnie do pisania kodu programów komputerowych. Dlatego nazywana jest powszechnie klawiaturą programisty. Nie nadaje się do pisania tekstów w języku polskim. Z prostej przyczyny – nie daje bezpośredniego dostępu do narodowych znaków. Pisanie na amerykańskiej klawiaturze po polsku jest po prostu kompletnie nieefektywne.

A teraz proszę sobie wyobrazić, ilu ludzi żyje z walenia w klawisze w tym kraju? Jaki procent PKB zależy od szybkości wymiany myśli za pomocą klawiatury? Ilu urzędników, bankierów, dziennikarzy, naukowców, nauczycieli męczy się z klawiaturą, której nie umieją obsługiwać. Nie umieją, bo nikt ich tego nie nauczył.

Zatrudniam ponad 100 osób w firmie, w której większość czasu wszystkich pracowników poświęcana jest na stukanie w klawiaturę. Proszę mi wierzyć, że patrzenie na ich bezradność to nieprawdopodobnie frustrujący widok. Pisanie przy użyciu metody pisania z patrzeniem na klawiaturę pozwala osiągać prędkość zbliżoną do prędkości pisania długopisem, czyli ok. 150 znaków na minutę. Na klawiaturze dostosowanej do pisania w języku polskim można pisać z szybkością 500 znaków na minutę, czyli ponad trzy razy szybciej. To znaczy, że ten artykuł można napisać w ok. 30 minut. Sam sprawdziłem – można.

Dwa warunki

By umiejętność ta stała się powszechna, muszą być spełnione dwa warunki. Pierwszy to upowszechnienie polskiej normy klawiatury do pisania.

Kwestia normalizacji jest w Polsce niebywale rozbudowana. Polski Komitet Normalizacyjny powołał 314 komitetów technicznych zajmujących się tak różnorodnymi tematami, jak nanotechnologia przez systemy alarmowe włamań i napadów, przekładni zębatych i rur stalowych. Nie ma wśród nich komitetu egzekwującego polską normę klawiatury.

Polska jest jednym z dwóch krajów w Europie, w których taka narodowa norma istnieje, lecz nie obowiązuje. W Estonii, na Litwie, Słowacji, nie mówiąc o gigantach, jak Włochy, Niemcy czy Hiszpania... we wszystkich tych krajach klawiatura, jaką się posługujemy w Polsce i w Stanach Zjednoczonych, nie istnieje. W całej Europie poza Holandią klawiatura komputerowa wygląda tak jak dziewiętnastowieczne maszyny do pisania. Nie bez przyczyny – mają układ znaków zoptymalizowany do lokalnego języka. Jedynie w Polsce i w Holandii posługujemy się amerykańską klawiaturą.

Tymczasem każdy program operacyjny – i Windows, i OS stosowanych w komputerach firmy Apple – ma do wyboru oprogramowanie obsługujące oba układy klawiatury: QWERTY – klawiatura programisty, której znaki narodowe uzyskuje się za pomocą klawisza „alt" i kombinacji odpowiedniej litery, oraz narodową, polską maszynę do pisania, w której układ liter nie odpowiada napisom na klawiszach. I tak Y jest zamienione z Z, „ł" jest w miejscu dwukropka, „ą" i „ę" w miejscu przecinka i tak dalej.

Wszędzie w Europie komputery sprzedawane na rynku lokalnym i dopuszczone do handlu spełniają narodowe normy – są wyposażone w lokalną klawiaturę. Brak takiej normy w Polsce stanowi nie lada problem – trudno przekonać kogokolwiek do używania klawiatury, w której znaki namalowane na klawiszach nie odpowiadają znakom, jakie się pod nimi kryją. To bariera nie do przeskoczenia. Zła klawiatura utrwala złe nawyki.

Druga przyczyna jest pochodną pierwszej – w Polsce nie uczy się pisać. To ciekawe, ale polski system edukacji produkuje współczesnych analfabetów. Nie uczymy pisać na klawiaturze. Klawiatura bez wątpienia będzie dla naszych dzieci, już jest dla wielu z nas, ważniejszym środkiem komunikacji ze światem niż długopis. Jeśli mamy z czegoś zrezygnować, zrezygnujmy z nauki kaligrafii. Klawiatura jest ważniejsza.

Tymczasem nie tylko nie uczymy tego naszych dzieci, ale uczymy je pisać źle. Same w domu w grach internetowych nabierają najgorszych nawyków obsługi komputera. Jak przykro na to patrzeć. Niedouczeni analfabeci stukają paroma palcami w amerykańską klawiaturę. Za parę lat „ś", „ń", „ć" znikną – nikomu nie będzie się chciało naciskać dodatkowego klawisza. Jak ktoś nie wierzy, niech zajrzy do Facebooka czy Tweetera.

Co gorsza, na komputerach nie umieją pisać nauczyciele. Zdecydowana większość z nich nie zdaje sobie w ogóle sprawy z istnienia problemu! Sceptycy stwierdzą, że jest już za późno. Wymiana całej dostępnej klawiatury to niewyobrażalnie droga i bolesna operacja.

Nieprawda. Na początku lat 90. produkty Apple'a były sprzedawane z polską klawiaturą, a pecety z klawiaturą z polskimi nalepkami.

Nie trzeba wymieniać klawiatury. Nowe komputery przeznaczone do używania w szkołach powinny być wyposażone w narodową klawiaturę.

Sprawę obecnie będącej w użyciu klawiatury można rozwiązać za pomocą znanych i sprawdzonych naklejek, a lekcje to chyba nie problem. Mamy najmniej pracującą kadrę nauczycieli na świecie i niż demograficzny. Nauka bezwzrokowego pisania powinna zajmować ok. 30 minut dziennie. Już po paru godzinach ćwiczeń uzyskuje się wyraźne postępy. Nie trzeba koniecznie obciążać naszych chronionych przez Kartę nauczyciela nauczycieli. Oferta kursów online jest bardzo bogata. Programy do nauki pisania można ściągnąć za darmo, a kurs przeprowadzić zdalnie i za grosze. Cały program edukacji nie wymaga poważnych zasobów, ale wymaga wyobraźni i podjęcia decyzji na najwyższym szczeblu rządowym.

To smutne. W wyniku bezmyślności i ambiwalencji państwa narażamy się na bardzo poważne straty jako naród. Dziś są to straty materialne – wyrażane w procentach wzrostu gospodarczego. Jutro będą to straty kulturowe – wyrażone przez zanik tożsamości języka.

Jaka szkoda, że przez 20 lat polskiej transformacji nikt nie pomyślał o rzeczy tak prostej, jak nauka pisania naszych dzieci. Jak widać, rzeczy proste przychodzą do głowy najpóźniej. Mam nadzieję, że w końcu przyjdą.

Śródtytuły pochodzą od redakcji

Dostęp do Internetu powszechnie jest uważany za jedną z podstawowych miar postępu cywilizacyjnego w świecie i wskaźnik rozwoju kraju. Polska pod tym względem kuleje.

Fundusze Unii Europejskiej, przeznaczone na inwestycje infrastrukturalne, realizujące cel powszechnego dostępu do Internetu, są zagrożone. Polska jest na szarym końcu w Europie pod względem cyfryzacji kraju.

Pozostało 97% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację