Pogrążone w recesji kraje strefy euro nie są zainteresowane towarami Made In Poland, więc sprzedaż na bardziej egzotyczne rynki Ameryki Łacińskiej, Afryki i Azji rośnie w tempie dwucyfrowym.
To świetne informacje, potwierdzające, że nasze firmy dojrzały wreszcie do tego, by odważnie wychodzić z Polski, nie ograniczając przy tym ekspansji do najbliższej zagranicy. Efekty ich starań mogłyby być jednak znacznie lepsze, gdyby miały prawdziwe wsparcie ze strony rządu. Eksporterzy z 15 kluczowych – zdaniem resortu gospodarki – branż mogą liczyć na dofinansowanie promocji swoich towarów na targach czy misjach gospodarczych. Do tych polskich supersektorów zaliczono m.in. budownictwo, usługi IT, meblarstwo czy maszyny górnicze, ale również przemysł biotechnologiczny czy ochronę zabytków.
O ile z takim zestawem można dyskutować, to bezdyskusyjnie dobrze, że na promocję eksportu zarezerwowano łącznie prawie 175 mln zł. Środki te są przeznaczone jednak wyłącznie na niewielki wycinek promocyjnej pracy. Duże, opisywane w mediach gospodarcze misje organizuje też Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Nie przypominam sobie jednak zawartych przy ich okazji spektakularnych kontraktów, porównywalnych – pamiętając o skali – z tym, co udaje się przy podobnych okazjach osiągnąć niemieckim czy francuskim gościom najwyższego szczebla np. w Chinach.
Chiny też pozostają niewykorzystaną szansą. Od wielu już lat słyszymy, jak są dla naszej gospodarki ważne i ile wysiłku idzie na ułatwianie polskim firmom rozpychania się na tym ogromnym rynku. Wysiłki te idą chyba jednak na marne, skoro nasz eksport do Chin zwiększył się w ubiegłym roku o „mocne" 0,9 proc. W poprawieniu takich wyników nie pomogą najciekawsze nawet foldery wręczane gościom na zagranicznych targach. Potrzeba profesjonalnej i skutecznej dyplomacji gospodarczej oraz ludzi, którzy znając konkretne rynki na co dzień, a nie tylko od święta, będą wspierać nasze firmy w zdobywaniu biznesowych partnerów, pomagać w przecieraniu szlaków do ministrów, dyrektorów czy sekretarzy.
Potrzeba urzędników, którzy będą rozumieli biznes. Może jednak zbyt wiele oczekuję, skoro wciąż brakuje ich w administracji w samej Polsce.