Już w połowie 2012 r. ostrzegaliśmy, że wpływy z podatków będą sporo poniżej tych założonych w ustawie budżetowej na 2012 r. (o 14–18 mld zł, czyli 5,3–6,8 proc.). Spowolnienie gospodarcze, począwszy od połowy 2012 r., pociągnęło za sobą wyraźny nominalny spadek dochodów podatkowych. Ten trend został „sztucznie" zakłócony tylko w ostatnim kwartale. Stało się tak za sprawą zmiany terminu rozliczenia VAT, co zwiększyło o ponad 2,5 mld zł dochody w grudniu, ale zmniejszyło je za to odpowiednio w styczniu.
Zastanawialiśmy się wówczas, zastanawiamy się i teraz, po co był ten manewr. Przecież wynik budżetu nawet bez tego ulokowałby się w ubiegłym roku poniżej zapisanych w ustawie 35 mld zł, a dodatkowe uszczuplenie tegorocznych dochodów pogarsza i tak kiepską sytuację budżetu. Może chodziło o to, żeby wykazać wpływy podatkowe „tylko" o 16,5 mld zł, zamiast 19 mld zł mniejsze od planowanych?
Naszym zdaniem okres niskiego wzrostu gospodarczego, w granicach 1–2 proc., może tym razem być dłuższy niż w latach 2008–2009. Gospodarka wyraźnie cierpi na brak stymulatorów wzrostu. Wzorzec prywatnej konsumpcji uległ odkształceniu. Prywatne inwestycje wypierane są przez rosnące oszczędności przedsiębiorstw, co jest reakcją zrozumiałą w warunkach niskiej konsumpcji krajowej i słabego popytu zewnętrznego. 50 mld zł gwarancji z BGK wspierać będzie kredyt obrotowy, czyli płynność, ale nie dynamikę inwestycji w sektorze MSP. Udział inwestycji publicznych w PKB spada, co jest świadomą polityką rządu deklarującego trwanie przy scenariuszu konsolidacji fiskalnej. W latach 2013–2014 nie będzie dopalacza w postaci funduszy unijnych z nowej perspektywy finansowej. Program Polskich Inwestycji Rozwojowych, jeśli w ogóle wystartuje, to ze znaczącym opóźnieniem, wykraczającym poza rok 2014. Można więc z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że co najmniej do połowy przyszłego roku dochody budżetu państwa, jak i całego sektora finansów publicznych, będą mizerne, na wzór tego, co dzieje się dotychczas.
Skąd tak duży spadek?
Nominalne wpływy podatkowe po czterech miesiącach 2013 r. były o 9,4 proc. mniejsze niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Najbardziej zmniejszyły się wpływy z CIT (o 18,5 proc.) oraz VAT (o 15,1 proc. r./r.). Spadły także (o 4,2 proc.) dochody z akcyzy. Wzrosły natomiast (o 4,9 proc. r./r.) dochody z PIT, co idzie głównie na rachunek wyjątkowo dobrego stycznia.
W kwietniu dochody zmniejszyły się wobec ubiegłego w każdej kategorii podatków, w tym spektakularnie w CIT (aż o 48 proc. r./r.). O skali problemu świadczy też porównanie wpływów po pierwszych 4 miesiącach 2008 r., czyli 5 lat temu i grubo przed wybuchem kryzysu, z obecnymi: są one teraz większe jedynie o 827 mln zł (lub o 1,1 proc.). Jak na taki szmat czasu, jakim dla budżetu jest 5 lat – wynik porażający.