Rz: Czy z perspektywy czasu żałuje pan, że grupa PBG zaangażowała się w budowę autostrad, co było jedną z głównych przyczyn jej upadłości?
Jerzy Wiśniewski:
W naszej działalności wyróżniłbym dwa etapy: przed i po Euro 2012. Mam satysfakcję, że wybudowaliśmy wszystkie stadiony i drogi, których realizacja miała zakończyć się przed mistrzostwami. Wierzyłem jednak, że za sprawą realizacji tych inwestycji ze spółki lokalnej staniemy się firmą europejską. Myślałem, że w obliczu nadchodzącego boomu inwestycyjnego w Polsce zaangażowanie w te projekty to dobry pomysł. Dziś mogę powiedzieć, że dywersyfikacja była błędem. Gdybym nie wykonał tego ruchu, to grupa nie wpadłaby w problemy i na pewno powiększyłaby się o Rafako. Dziś mogę zapewnić, że nieodwracalnie wyszliśmy z budowy dróg i domów.
Gdzie popełnił pan błąd w zarządzaniu?
Nie można powiedzieć, że popełniłem błąd, gdyż to oznaczałoby, że źle zarządzane były niemal wszystkie firmy budujące drogi. Doszukiwałbym się raczej błędu systemowego polegającego na dążeniu za wszelką cenę do tego, by realizacja tych dużych inwestycji była korzystna dla budżetu. W takim systemie generalni wykonawcy musieli przegrać. Łudzili się, że zmiana projektu umożliwi negocjację warunków. Okazały się one jednak sztywne. Nie ma w naszym kraju firm, które poradziłyby sobie ze sztywnymi warunkami tam, gdzie decyduje tylko cena. Duże międzynarodowe podmioty są w lepszej sytuacji, gdyż straty wygenerowane w Polsce mogę zrekompensować sobie zyskami w innych krajach. Polskie firmy nie miały tego zaplecza. Inaczej mogłoby też być, gdyby w zakresie płatności GDDKiA podeszła do wykonawców od samego początku programu, tak jak na jego końcu. Nie mam jednak do nikogo pretensji, bo wszedłem w tę grę. Uważam ponadto, że nie ma opcji politycznej, która cały program zrealizowałaby inaczej. Biznes w całym procesie traktowany był jako zło konieczne. Światy biznesu i polityki zetknęły się przy kontraktach współfinansowanych i nadzorowanych przez UE. Dlatego naturalnym celem zamawiającego było, by z wykonawców wyciągnąć jak najwięcej. Warto jednak walczyć o te firmy, które miały problemy, gdyż ustawa o zamówieniach publicznych jest okrutna i działa niesymetrycznie z korzyścią dla instytucji finansowych. Ona w końcu zostanie zmieniona, co powinno zapobiec podobnym problemom w przyszłości.