A właściwie to chodzi o coś gorszego niż ryzyko, które można przynajmniej oszacować. Idzie o niepewność, czyli nieprzewidywalność. Wydawałoby się, że w krajach, w których w ostatnich latach dokonuje się widoczny postęp ekonomiczny i cywilizacyjny, rządzonych przez popularnych, demokratycznie wybranych polityków, można się spodziewać stabilności społeczno-politycznej i ekonomicznej. Ostatnie wydarzenia w Turcji i w Brazylii, wyraźnie przeczą takiemu przekonaniu.
W obu krajach, podobnie jak parę lat temu w czasie arabskiej wiosny, do głosu dochodzi ulica. Tam odbywają się gwałtowne protesty, wobec których władze okazują się bezsilne, jeżeli zdecydowane są pozostać w granicach cywilizowanego państwa prawa. Protesty przeciw czemu? Przeciw zabudowie parku? Podwyżce cen komunikacji? Przeciw mistrzostwom świata? Tym ruchom brakuje wyraźnej politycznej artykulacji i dlatego klasa polityczna pozostaje wobec nich bezsilna. Cytowany przez „Financial Times" 21-letni brazylijski student mówi: „chcemy przede wszystkim jakości, dlaczego nie zasługujemy na nią?" Wtóruje mu 93-letni Stephane Hessel, weteran francuskiego ruchu oporu i wyrosłych z niego formacji politycznych: „ośmielają się nam mówić, że państwo nie może już podołać kosztom tych oczekiwań obywatelskich. Oburzajcie się!"
Ten protest jest więc skierowany przeciwko „wszystkiemu". Przeciw niskiej jakości usług publicznych, bezrobociu, dyskryminacji, nadmiernym różnicom społecznym, ostentacyjnej konsumpcji, arogancji i autorytarnym ciągotom polityków. Zwłaszcza w sytuacji spowolnienia wzrostu do głosu dochodzi niecierpliwość: rozziew między zbyt wolnym postępem a rozbudzonymi oczekiwaniami społecznym.
Czy biznes, który – nie bez racji – uznaje te oczekiwania za irracjonalne, ma więc spokojnie czekać aż „Kozacy rozpędzą tłumy". Zdecydowanie nie, bo może skończyć tak, jak liczący na Kozaków właściciele ziemscy w carskiej Rosji. Na polityków też nie ma co liczyć, bo oni są jedynie w stanie zaoferować niszczący populizm. Chcąc uniknąć zabójczej niepewności biznes musi stawać się prospołeczny.
Andrzej K. Koźmiński, prezydent Akademii Leona Koźmińskiego