Politycy muszą zmienić mentalność - rozmowa ze Stanisławem Gomułką

Mamy za małą elastyczność w dostosowaniu wydatków do sytuacji budżetowej. To nie jest kwestia takiego czy innego ministra finansów, tylko ogólnej polityki finansowej kolejnych rządów – mówi Mateuszowi Pawlakowi Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC

Publikacja: 04.08.2013 20:46

Politycy muszą zmienić mentalność - rozmowa ze Stanisławem Gomułką

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kuba Kamiński

Rz: Niska inflacja sprawia, że Polacy zaczynają kupować coraz więcej, indeksy PMI też wskazują, że przemysł ma się coraz lepiej. Wychodzimy z dołka?

Stanisław Gomułka: W przeszłości takim średnim tempem wzrostu gospodarczego było ok. 4 proc. i przy tym tempie mieliśmy stabilną sytuację na rynku pracy. Nie jestem pewien, czy w najbliższych paru latach tempo wzrostu 4 proc. jest możliwe do osiągnięcia. W I półroczu będziemy rosnąć o ok. 0,5 proc. w relacji rok do roku. W II tempo to może będzie nieco większe, ale niewiele, raczej nie powyżej 1 proc. Pewną poprawę zapewne będziemy mieć w przyszłym roku. Komisja Europejska prognozuje, że polska gospodarka powiększy się w 2014 r. o 2,2 proc. Nawet wówczas dynamika wzrostu nie będzie dostatecznie wysoka, żeby oczekiwać znaczącej poprawy nastrojów czy sytuacji na rynku pracy. Polska jest krajem doganiającym Zachód. Tempo wzrostu na mieszkańca 1,5–2 proc. jest zadowalające dla krajów wysoko rozwiniętych, dla nas jest zbyt małe. Powinniśmy rosnąć przynajmniej 1, a raczej 2 pkt proc. szybciej niż np. Niemcy.

W I kw. osiągnęliśmy dno?

Tak, właściwie to ten dołek ciągnie się już od IV kw. 2012 r. Popyt krajowy w Polsce spadł o 0,2 proc. w ubiegłym roku, ale nieco silniejszy spadek miał miejsce w II połowie ubiegłego roku i ta sytuacja stabilnego popytu wewnętrznego na niskim poziomie jest kontynuowana w tym roku. Tylko dzięki eksportowi netto utrzymujemy się nad wodą.

Kiedy to się zmieni? Kiedy konsumpcja, a nie eksport netto zacznie mieć wpływ na wzrost?

Nie jest jasne, co będzie się działo w najbliższych kwartałach z popytem krajowym. Nie oczekiwałbym wzrostu inwestycji publicznych, zgodnie z prognozami rządowymi oczekiwałbym raczej spadku. W najbliższych miesiącach rząd chce zacieśnić nieco politykę fiskalną, tnąc wydatki o ok. 8 mld zł. Zaciskanie pasa będzie dotyczyć głównie, jak się wydaje, właśnie wydatków inwestycyjnych, więc to się musi odbić negatywnie na popycie wewnętrznym. W związku z tym w II połowie tego roku nie oczekiwałbym jeszcze wyraźnej poprawy. Z pewnością zacznie pomagać wyjątkowo niska inflacja. Także obniżenie stóp procentowych może zachęcać do zaciągania kredytów hipotecznych oraz nieco wyższych wydatków konsumpcyjnych. To są dopiero początki poprawy koniunktury, a zmiana nastrojów – szczególnie na lepsze – to dosyć powolny proces.

Zatem powrót do 3–4 proc. wzrostu to odległa perspektywa?

Najwcześniej rok 2015. Rok przyszły będzie przebiegał pod znakiem zatrzymania tego pogorszenia, które ma miejsce już od trzech kwartałów i jeszcze będzie kontynuowane w II połowie roku. Mówiąc o pogorszeniu, mam na myśli przede wszystkim rosnącą stopę bezrobocia.

Ostatnie pozytywne wahnięcia na rynku pracy to efekty czysto sezonowe?

Oczywiście. Poza tym maleje podaż pracy, co jest efektem demograficznym. Faktycznie stopa bezrobocia ostatnio nieco spadła, ale zatrudnienie w gospodarce narodowej po prostu nie rośnie. Rada Gospodarcza przy Premierze w swoim biuletynie z 1 sierpnia zauważa, że w I kwartale 2013 r. liczba pracujących w Polsce spadła do 15,3 mln osób z 15,6 mln kwartał wcześniej. Realna poprawa na rynku pracy nastąpi prawdopodobnie dopiero w 2015 r.

Rząd przepchnął ostatnio przez parlament zniesienie bezpieczników w postaci reguły wydatkowej i progu ostrożnościowego na poziomie 50 proc. PKB. Czy w związku z tym grozi nam niekontrolowany rozrost długu?

Wzrost długu publicznego zagraża nam nie dlatego, że próg został zawieszony, tylko dlatego, że mamy problemy z utrzymaniem deficytu na właściwym poziomie. Jak wiemy, w tzw. drugim exposé Donald Tusk zapowiedział, że rząd będzie obniżał deficyt sektora finansów publicznych do poziomu 1 proc. PKB w 2015 r. Rząd chciał zejść poniżej 3 proc. już w zeszłym roku. Jednak realizacja tego ambitnego celu się załamała. Okazało się, że deficyt sektora finansów publicznych wyniósł prawie 4 proc. Zamiast dalszego obniżania będziemy mieć raczej utrzymanie tego deficytu na mniej więcej tym samym poziomie lub nawet wzrost w kierunku 5 proc. PKB. Przy obecnym niskim tempie wzrostu gospodarczego oznacza to, że relacja długu publicznego do PKB, zamiast maleć, może rosnąć. Gdyby ponadto doszło do osłabienia złotego, to grozi nam nawet przekroczenie progu 55 proc. liczonego według kryteriów polskich, bo według kryteriów unijnych już jesteśmy od dwóch lat w obszarze 55–60 proc. PKB. Zawieszenie ustawy o finansach publicznych jest efektem nierealistycznej rządowej prognozy dochodów podatkowych na ten rok. Jacek Rostowski mógł liczyć, naiwnie może, że będzie odbicie w II półroczu i  że może jednak da się zrealizować ten budżet, ale po pół roku okazało się, że to było nierealistyczne oczekiwanie.

Zamiast zadłużania się nie lepiej ciąć wydatki?

W Polsce jakieś 3/4 wydatków budżetowych to wydatki sztywne zdefiniowane przez ustawy. W związku z tym ta główna część nie jest pod kontrolą ministra finansów Jesteśmy ofiarami tego, że od wielu lat mamy niechęć ze strony zarówno rządu Tuska, jak i poprzednich rządów do zmiany ustaw determinujących wydatki sztywne. W rezultacie mamy za małą elastyczność w dostosowaniu wydatków do sytuacji budżetowej i stąd te duże wahania wyniku finansowego. To nie jest kwestia takiego czy innego ministra finansów. To po prostu kwestia ogólnej polityki finansowej kolejnych rządów. Aby to się zmieniło, musi nastąpić zmiana mentalności całej klasy politycznej. Błędem Rostowskiego jest to, że nie wyjaśnia publicznie, zarówno klasie politycznej, jak i społeczeństwu, na czym polegają zagrożenia. Że zamiast propozycji solidnej i długofalowej poprawy decyduje się raczej na różnego rodzaju manipulacje, wykorzystując luki w polskim prawie, takie jak wypychanie wydatków poza budżet państwa do różnych funduszy czy przejmowanie środków z Funduszu Rezerwy Demograficznej. To daje złudzenie poprawy na krótką metę, ale nie powstrzymuje trendu w kierunku wchodzenia w obszar dla Polski niebezpieczny.

- Prof. Stanisław Gomułka w 1989 r. należał do zespołu, który tworzył tzw. plan Balcerowicza. Pracował m.in. jako doradca prezesa NBP oraz wiceminister finansów w rządzie Donalda Tuska. Był konsultantem MFW, OECD i KE. Wykładał w London School of Economics (1970–2005), na uniwersytetach w USA, Holandii i na Węgrzech.

Rz: Niska inflacja sprawia, że Polacy zaczynają kupować coraz więcej, indeksy PMI też wskazują, że przemysł ma się coraz lepiej. Wychodzimy z dołka?

Stanisław Gomułka: W przeszłości takim średnim tempem wzrostu gospodarczego było ok. 4 proc. i przy tym tempie mieliśmy stabilną sytuację na rynku pracy. Nie jestem pewien, czy w najbliższych paru latach tempo wzrostu 4 proc. jest możliwe do osiągnięcia. W I półroczu będziemy rosnąć o ok. 0,5 proc. w relacji rok do roku. W II tempo to może będzie nieco większe, ale niewiele, raczej nie powyżej 1 proc. Pewną poprawę zapewne będziemy mieć w przyszłym roku. Komisja Europejska prognozuje, że polska gospodarka powiększy się w 2014 r. o 2,2 proc. Nawet wówczas dynamika wzrostu nie będzie dostatecznie wysoka, żeby oczekiwać znaczącej poprawy nastrojów czy sytuacji na rynku pracy. Polska jest krajem doganiającym Zachód. Tempo wzrostu na mieszkańca 1,5–2 proc. jest zadowalające dla krajów wysoko rozwiniętych, dla nas jest zbyt małe. Powinniśmy rosnąć przynajmniej 1, a raczej 2 pkt proc. szybciej niż np. Niemcy.

Pozostało 83% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację