Więc imprez towarzyszących było znacznie mniej.
Przyjechał premier Donald Tusk i ogłosił, że odparł kryzys. Zaraz po jego wystąpieniu goście udali się do pawilonu Biedronki. Jakiś czas temu premier Jarosław Kaczyński mówił, że kryzys jest taki, iż ludzie muszą robić zakupy w Biedronce. To jaki musi być teraz, skoro do Biedronki chodzą elity zgromadzone w Krynicy? I to jeszcze zjeść za darmo! Bo minister Skarbu Państwa nie sprawuje, na szczęście, kontroli nad Biedronką.
Przez cały wieczór trwały żarty z Tuska. Ale ktoś przytomnie zauważył, że „Jarek nie pozwoli Tuskowi przegrać". I następnego dnia rano, gdy otworzyliśmy „Rzeczpospolitą", okazało się, że może miał rację. „Jarek" pozazdrościł chyba, że mu nowy szef MSW retorykę kradnie, i powiedział przedsiębiorcom mniej więcej tak: „idziemy po was". Mają być wprowadzone „karne podatki" dla tych, którzy nie zwiększą pensji pracownikom. I lustracja biznesmenów wywodzących się z PRL i służb specjalnych. I ma być podatek 1 proc. od przychodu nałożony na... Biedronkę.
Sam byłem autorem pomysłu podatku przychodowego, ale dla wszystkich, a nie tylko dla niektórych i zamiast(!!!) podatku dochodowego, a nie obok.
Ale następnego dnia premier Tusk przypomniał o sobie, ogłaszając, jakie będą zmiany w OFE. Wybrał wariant najgorszy – czyli połączenie pierwszego i drugiego. Zawsze byłem za dobrowolnością OFE, ale ją premier wprowadza tylko jako „przykrywkę" do umorzenia obligacji. Okazało się bowiem, że mamy chyba drugą Grecję zamiast Irlandii. Dlatego „reformujemy system emerytalny".