To bardzo nowoczesny trend, ale nie wiem, czy polska branża medialna powinna się z tego cieszyć. Najbardziej bym się obawiał internetowych serwisów z filmami i serialami. Na razie rządzą tutaj rodzime marki – Ipla Polsatu i TVN Player, ale giganci już się czają. Śmiem postawić tezę, że chociaż amerykańskiego Netfliksa w Polsce jeszcze nie ma i pewnie szybko nie będzie, to dla części Polaków jest znany nie mniej, niż Ipla i TVN Player.Google, YouTube, Facebook, Spotify... wchodzą na lokalne rynki i miażdżą lokalną konkurencję. Internet daje globalne dotarcie, a skala robi swoje.
Z mediami jest oczywiście trochę inaczej niż z wyszukiwarką czy serwisem społecznościowym. Tutaj liczy się bardziej lokalna produkcja w lokalnym języku, tam zunifikowana technologia. Ale już YouTube powoli eksperymentuje z produkcją lokalnych treści. Także polskich.
I dlatego wielka szkoda, że fiaskiem zakończył się projekt (czy może raczej zarys projektu) utworzenia wspólnej platformy „wideo na życzenie" przez polskich wydawców i przedsiębiorstwa internetowe. Przykład serwisu aukcyjnego Allegro wskazuje, że lokalne przedsięwzięcie może się okopać na pozycjach i przetrwać atak gigantów. Wspólna oferta, wspólna promocja, wspólna polityka wobec globalnych dostawców dawały nadzieję na platformę wideo naprawdę dużej skali.
Jeżeli Netfliks pojawi się na polskim rynku pełen hollywoodzkich hitów, to Ipli i TVN Playerowi nie pomoże „M jak Miłość" ani „Prawo Agaty". Na rosnący rynek wideo na życzenie wjedzie globalny gigant, a lokalni producenci będą go tylko zasilać treściami.