Rz: Czarny Ląd kusi zagranicznych inwestorów, w analizach ekonomicznych czytamy wręcz o dekadzie Afryki. Według raportów Stratforu właśnie ten kontynent, a przynajmniej jego cztery kraje, zastąpią Chiny w roli lidera wzrostu PKB. Podziela pan ten pogląd?
Marek Garztecki:
Afryka ma duży potencjał, ale i duży problem – brak wykształconych kadr, a co za tym idzie kultury nowoczesnej pracy. Pod tym względem Azja zdecydowanie góruje, Chiny na przykład mogą się pochwalić masową edukacją niezłej jakości. Państwa afrykańskie narzekają, że firmy zachodnie do wszystkiego ściągają swoich pracowników, nawet do przysłowiowego stukania młotkiem, ale tam naprawdę brakuje kadr, inwestorzy narzekają na etykę pracy. To jednak bardziej kwestia kulturowego niedopasowania. Afrykanie nie są leniwi, ciężko harują, ale nie znają naszej organizacji pracy.
Co zatem może być impulsem rozwojowym Afryki?
Jest ich kilka. Pierwszy to surowce i rosnący popyt światowy, co bogaci kraje z obfitymi złożami. Drugi – lokalne elity. Pojawiają się w związku z tym fundusze do rozdania, w wielu krajach rządzący zaczynają rozumować w kategoriach dumy narodowej – mamy pieniądze, ale wszystko importujemy, chcielibyśmy stworzyć coś własnego – produkować. Widać wyraźnie, że potrzebują zagranicznych inwestycji, ale wraz z transferem know-how i technologii zarządzania. Trzeci impuls to afrykańska młodzież – jest liczna i ma inne aspiracje niż pokolenie rodziców, dla których punktem odniesienia była wioska, z jakiej się wywodzą. Dla młodych – to miasto, telefony komórkowe i obrazy z zachodnich telewizji. Ciśnienie demograficzne wymusi zmiany ekonomiczne oraz polityczne.