O tej planowanej operacji słyszymy od lat. Jeszcze dłużej słyszymy o planach unowocześnienia tego giganta. Prawda jest taka, że mamy przestarzałe przedsiębiorstwo działające na bardzo konkurencyjnym rynku, podlegającym gwałtownym przemianom technologicznym. I dodatkowo posiada uprzywilejowaną pozycję wobec konkurentów. To nie jest pole do popisu dla firmy kontrolowanej przez polityków.
Gdy zaczynałem pracę w „Rzeczpospolitej" na początku lat 90., jednym z dyżurnych tematów były rachunki pocztowe giro służące do finansowej obsługi ludności. Minęło prawie 20 lat i ciągle słyszymy o potrzebie rozwoju usług finansowych przez pocztę. To miałby być sposób na zastąpienie przychodów traconych w wyniku rosnącej konkurencji, a przede wszystkim w rezultacie zaniku tradycyjnych papierowych listów. W tej sytuacji restrukturyzacja może trwać jeszcze bardzo długo. Im bardziej będą cięte koszty, tym większy będzie wymuszany przez rynek spadek przychodów.
W takiej sytuacji aż się prosi, by państwo naprawdę sprywatyzowało Pocztę. Do jej uratowania trzeba śmiałych decyzji, a nie kunktatorstwa urzędników. Tymczasem, ulegając presji kilkudziesięciu tysięcy pracowników oraz przestarzałym XIX-wiecznym poglądom o strategicznej roli poczty, rząd nie chce oddać kontroli nad przedsiębiorstwem. Plan jej wprowadzenia na giełdę to próba pozyskania pieniędzy inwestorów, którzy w zamian będą mieli prawo do udziału w zyskach, które raczej nie będą rosły. Co ważne, sposób traktowania tych inwestorów przez ministra skarbu jest znany. Inwestorzy prywatni są uważani za dojne krowy, które muszą się dostosować do polityki państwa, czy to finansowej (dywidendy, gdy państwo jest w potrzebie), kadrowej (np. ostatnie nagłe odwołanie trzech członków zarządu KGHM rok wcześniej wybranych w konkursie), czy gospodarczej (np. budowa elektrowni w Opolu bez gwarancji finansowych dla PGE).
Prywatyzacja Poczty powinna być poligonem zmian w podejściu do sprzedaży państwowych firm. Przychody ze sprzedaży ich akcji nie mogą być podstawowym celem takich operacji. Najważniejsze powinno być dobro prywatyzowanej firmy i gospodarki.