Z kolei do Warszawy do już prawdziwa przepaść - kilkukrotnie wyższy PKB per capita w stolicy niż we wschodnich województwach. O ile w wielu krajach stolice zawsze błyszczą w zestawieniu z innymi aglomeracjami, to jednak tak duże różnice w poziomie zamożności powinny wzbudzić refleksję. Ponieważ próby zmiany takiego stanu rzeczy są co najmniej mizerne – wystarczy popatrzeć na stan infrastruktury transportowej łączącej Warszawę choćby z Lublinem. To, że powstanie droga ekspresowa słychać od lat – póki co zbudowano jedynie dwa odcinki.
Czy ktoś ma wątpliwości, że taka droga pomogłaby w rozwoju Lublina? Chyba nie, ale wystarczy popatrzeć na mapę zrealizowanych autostrad czy dróg ekspertowych by stwierdzić, ze w zachodniej części kraju jest ich znacznie więcej niż na wschodzie. To w końcu dysproporcje maja być usuwane czy jednak nie. Zresztą nie chodzi tylko o Lublin – również połączenie z Białymstokiem woła o poprawę.
Szanse na zmianę są mizerne – nie wiem, czy wynika to z małej siły nacisku tych regionów, pochodzących z nich parlamentarzystów czy czegokolwiek innego. Dlatego trzeba się przyzwyczaić do kilometrowych korków w stałych miejscach jak Kołbiel, Ryki i paru jeszcze innych lub wymieniać w Internecie informacje o coraz bardziej tajemniczych skrótach i objazdach najbardziej newralgicznych miejsc.
Mimo to widać, że ta część kraju rozwija się bardzo szybko – dynamika PKB jest lepsza na Lubelszczyźnie czy w Podkarpaciu niż w mogących się pochwalić znacznie lepszą infrastrukturą województwach lubuskim czy zachodniopomorskim. Może wiec trochę im pomóc właśnie nowymi drogami, zamiast zapowiadać kolejne wieloletnie perspektywy. Póki co chyba żadna z nich się nie sprawdziła.