Prezes Ciechu: Najgorsze jest już za nami

Jeszcze niedawno w oczach konkurentów skazani byliśmy na porażkę. Dziś, gdy udało się wyprowadzić spółkę na prostą, znów traktują nas poważnie. Będziemy bronić naszych udziałów w rynku – zapowiada Dariusz Krawczyk, prezes chemicznej grupy Ciech w rozmowie z Barbarą Oksińską.

Publikacja: 18.11.2013 09:51

Prezes Ciechu: Najgorsze jest już za nami

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Rz: Jeszcze w ubiegłym roku Ciech stał na krawędzi bankructwa, tracąc płynność finansową. Dziś, patrząc na wyniki spółki za pierwsze trzy kwartały tego roku (2,7 mld zł przychodów i 61 mln zł zysku netto), wydaje się, że kryzys został zażegnany. Kiedy wrócą dla Ciechu złote czasy?

Nie wykluczamy uruchomienia produkcji w kolejnym kraju, poza Polską. Uważnie obserwujemy rynek i analizujemy różne możliwości rozwoju.

W ostatnim czasie wykonaliśmy ogromną pracę i wyprowadziliśmy spółkę na prostą. Uzdrowiliśmy jej finanse, zmniejszyliśmy koszty działalności, sprzedaliśmy część zbędnych aktywów i doszliśmy już do etapu, gdy cała kadra menedżerska w Ciechu i spółkach zależnych rozumie misję i aktywnie włącza się w działania naprawcze. Mentalna zmiana zarządzania grupą była jednym z najtrudniejszych zadań. Efekty są już widoczne i to nie tylko w wynikach, ale też w postrzeganiu spółki przez konkurencję. Jeszcze niedawno byliśmy w ich oczach skazani na porażkę. Teraz traktują nas poważnie i z uwagą obserwują nasze kolejne ruchy. Jednak głęboka restrukturyzacja całej grupy wciąż trwa i mamy jeszcze wiele do zrobienia.

Będzie dalsza redukcja zatrudnienia?

Redukcja kosztów będzie się odbywać nieustannie. Ciągle będziemy szukać kolejnych obszarów, gdzie możemy działać efektywniej. Gdy przyszedłem do spółki w maju 2012 r., stan zatrudnienia w grupie wynosił 5,9 tys. osób. Na koniec października liczba ta stopniała do 3,9 tys. i będą kolejne cięcia, np. w rumuńskiej fabryce sody, która jest obecnie w najtrudniejszej sytuacji. Oprócz tego staramy się renegocjować kontrakty na dostawy surowców, by uzyskać niższe ceny. Jednocześnie każda ze spółek z grupy ma za zadanie wdrożyć zatwierdzony przez spółkę matkę program poprawy efektywności.

Czy to oznacza nowe inwestycje? Do tej pory Ciech kojarzył się raczej z zamykaniem bądź sprzedażą fabryk.

Spółka generuje już środki, które możemy przeznaczyć na inwestycje. Mamy kilka ciekawych projektów o bardzo dobrej stopie zwrotu. Na przykład zwiększenie produkcji sody kalcynowanej i soli w Sodzie Polskiej, budowa instalacji do wyrobu sody oczyszczonej, intensyfikacja produkcji opakowań szklanych w Vitrosiliconie czy rozbudowa instalacji żywic poliestrowych w Organice Sarzynie.

Ten ostatni projekt stoi chyba pod wielkim znakiem zapytania, skoro Organika ma być sprzedana Zakładom Azotowym Puławy za, jak się spekuluje, co najmniej 0,5 mld zł. Władze Puław twierdzą, że do transakcji może dojść już niebawem. Pan też jest dobrej myśli?

Rozmowy wciąż trwają i niewiele mogę na ten temat powiedzieć. Z pewnością jednak nie mamy już noża na gardle i nie musimy sprzedawać Organiki za wszelką cenę. Jeśli nie porozumiemy się z Puławami – nie ma problemu. Chętnie zostaniemy z tą spółką, która ma coraz lepsze wyniki, i będziemy ją dalej rozwijać. W I półroczu EBITDA spółki wyniosła 47 mln zł, podczas gdy w całym 2012 r. sięgała zaledwie 18 mln zł.

A co z pozostałościami po dawnym Zachemie? To prawda, że zakupem bydgoskich instalacji zainteresowani są zagraniczni inwestorzy?

Zainteresowanie tymi aktywami jest spore. Sami też mamy pomysł, żeby uruchomić w Bydgoszczy produkcję tzw. EPI, która jest kluczowym surowcem dla Organiki. Na przeszkodzie stoi jednak lokalny samorząd, który chce nam podnieść opłaty za odprowadzanie ścieków. Podwyżka ma być na tyle drastyczna, że opłacalność jakiegokolwiek biznesu na tamtym terenie jest znikoma. To bardzo dziwne, że lokalnym władzom nie zależy na przyciągnięciu inwestorów.

Węszy pan zemstę lokalnych władz za to, że Ciech zamknął jeden z najważniejszych bydgoskich zakładów, zwolnił ponad 600 osób i część tego biznesu sprzedał konkurencji, która nie była zainteresowana wznowieniem tam produkcji?

Trudno mi wyrokować, jakimi motywami kierują się włodarze Bydgoszczy. Zamknięcie zakładu było konieczne, a przyczyny były niezależne od nas, związane z niewykonaniem umów dostawy kluczowego surowca przez kontrahenta Zachemu. Obserwując rozmowy naszych przedstawicieli z władzami Bydgoszczy, mam coraz mniejsze nadzieje na rozwiązanie tej spornej kwestii. Nie zamierzamy dłużej prosić o możliwość inwestowania na tamtym terenie. Na świecie jest wiele innych miejsc, gdzie witają nas z otwartymi rękami.

Na przykład gdzie?

W Rumunii, gdzie również w kłopoty wpadła nasza spółka, cały czas jesteśmy zachęcani do dalszych inwestycji. Podpisaliśmy już porozumienie z miejscową elektrociepłownią na spłatę przez naszą fabrykę US Govora zadłużenia w wysokości 20 mln euro. To pozwala nam myśleć o osiągnięciu głównego celu – odzyskaniu rentowności zakładu. Czeka nas poważne cięcie kosztów i rozmowy z lokalnymi władzami na temat ewentualnego wsparcia. Wizytę w Rumunii rozpoczynam 20 listopada.

Ciech miał już obiecaną pomoc nawet na wyższym szczeblu – od rumuńskiego rządu. W międzyczasie zmienił się jednak minister gospodarki. Teraz trzeba negocjacje rozpocząć od nowa?

Wizyta w Bukareszcie również jest w planie mojej podróży. To prawda, że wcześniejsze ustalenia prowadziliśmy z byłym ministrem i trudno powiedzieć, co teraz uda nam się osiągnąć. Mamy jednak konkretną listę warunków, jakie muszą być spełnione, żeby fabryka w Rumunii mogła odzyskać rentowność. Jeśli ich realizacja okaże się niemożliwa, poważnie rozważymy możliwość zamknięcia zakładu. Nie będzie tu żadnych sentymentów.

Do kiedy dajecie sobie czas?

Właściwie już w przyszłym roku okaże się, jakie są efekty wdrożonych działań – czy US Govora wypracuje zysk operacyjny czy nie. Od tego zależy jej dalsze istnienie.

Oprócz Rumunii, Ciech ma jeszcze fabrykę w Niemczech. Rozważa pan uruchomienie produkcji jeszcze w jakimś innym kraju?

Nie wykluczamy tego. Uważnie obserwujemy rynek i analizujemy różne możliwości rozwoju.

Tymczasem popyt na sodę, kluczowy produkt Ciechu, słabnie. Jest szansa na odbicie w przyszłym roku?

Ten rok dla producentów sody nie jest łatwy. Mamy do czynienia nie tylko ze spadkiem zapotrzebowania na sodę, ale i z aktywnymi działaniami konkurencji. Zakładamy, że ożywienie gospodarcze przyniesie również wzrost popytu na nasze produkty. Widzę potencjał do poprawy wyników w przyszłym roku, co nie będzie tylko rezultatem trwającej restrukturyzacji, ale też zwiększenia sprzedaży sody. Poza tym nasi konkurenci już zapowiadają podwyżki cen, więc i my pewnie to zrobimy. Jak na razie oferujemy najtańszą sodę syntetyczną na rynku.

Ale i tak jest ona droższa od sody naturalnej, produkowanej w Turcji.

To prawda. Musimy jednak pamiętać, że turecka konkurencja, jeśli chce sprzedawać swoje produkty na tych rynkach co Ciech, musi ponieść wyższe koszty transportu, a to podnosi ceny ich wyrobów. Poza tym tureckie fabryki mają problem z utrzymaniem jakości i stabilności produkcji.

Mimo to chcą zawojować Europę.

Niewątpliwie agresywny plan ekspansji tureckich firm, jeśli się powiedzie, zmieni układ sił na europejskim rynku. Na razie jednak realizacja planowanych przez nich inwestycji jest odkładana w czasie. Nam jest to na rękę, cały czas przygotowujemy się do obrony naszych udziałów w rynku.

CV

Dariusz Krawczyk kieruje Ciechem od maja 2012 roku. W latach 2005–2011 pełnił funkcję prezesa chemicznego Synthosu. Wcześniej związany był m.in. z Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi, PKN Orlen, Naftą Polską i PKO BP. W swojej karierze był też członkiem wielu rad nadzorczych, m.in. w KGHM.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację