Dobrej ropy nigdy dosyć, można by podsumować to co finalizują na dniach przedstawiciele Rosji w Teheranie. Choć Rosja to od czterech lat największy producent ropy, to jest to też ropa coraz bardziej kosztowna i brudna. Stare złoża się kończą. Dostęp do nowych wymaga coraz większych pieniędzy - drogich zachodnich maszyn i technologii.
Czemu więc nie kupować dobrej, lekkiej ropy od kogoś, kto ma nóż na gardle i łatwo pójdzie na warunki kupującego? Jakie to warunki, mogą Państwo spytać. Otóż barterowe. Po raz pierwszy chyba w handlu ropą, kupujący po 0,5 mln baryłek miesięcznie, zapłaci za nie serem, masłem, mlekiem, lodówkami Mińsk i pralkami Wiatka, dorzucając kufajki i walonki w promocyjnej cenie.
Oczywiście żartują, ale tylko trochę. Choć Rosjanie już „przeciwczołgowych" (strasznie były ciężkie i pancerne) lodówek Mińsk nie produkują, to faktem jest, że za irańską ropę zapłacą wyrobami swojego przemysłu. A ten potrzebuje zbytu jak ryba wody. Wyniki ostatniego roku ma złe - ujemny PKB i niski poziom innowacyjności; wysoki stopień zużycia i zatruwanie środowiska. Wszystko to obniża konkurencyjność rosyjskiego przemysłu i utrudnia eksport poza obszar Związku Celnego (Rosja, Kazachstan, Białoruś) czy WNP.
Do tego członkostwo w WTO wymusza otwarcie rynku i odejście od zapór celnych, latami chroniących miejscowy przemysł od modernizacji i konieczności walki o klienta.
Kontrakt z Teheranem jest więc szansą na poprawy wyników przemysłu. Do tego zezwala Rosjanom nie tylko na zapłatę towarami, ale i na reeksport irańskiej ropy. To też bardzo korzystne, szczególnie dla rosyjskiego budżetu, dla którego zasobności ropa jest kluczowa. Wraz z gazem daje państwu ponad połowę wpływów.