Jednak w rzeczywistości rozdawanie kolejnych przywilejów rolnikom demoralizuje wieś i jest wyrzucaniem publicznych pieniędzy w błoto. Specjalne ulgi dla rolników posiadających małe dzieci nie poprawią sytuacji demograficznej kraju, tylko zmniejszą daniny płacone przez i tak ulgowo traktowaną wieś.

To prawda, że problemy demograficzne powinny być w Polsce traktowane priorytetowo. Jeżeli jednak wydajemy pieniądze, musi to dawać efekty. Tymczasem wzrost liczby dzieci, który miał być skutkiem nowej ulgi, to sprawa wątpliwa. Jeśli chcemy, by na wsi rodziło się więcej dzieci, to trzeba tam poprawiać warunki życia, a to bardzo kosztowna operacja. Potrzebne są mieszkania, przychodnie, szkoły, komunikacja publiczna, placówki kultury – czyli wszystko to, co ostatnio raczej znika ze wsi.

Wszystko wskazuje więc na to, że działania mające rozwiązywać problemy demograficzne w rzeczywistości są tylko kolejnym przywilejem przyznanym grupie społecznej, i tak już dziś traktowanej wyjątkowo. Budżet wydaje obecnie na system ubezpieczeń rolników ponad 16 mld zł rocznie. Problemem jest jednak nie sama olbrzymia kwota, ale to, że system sprzyja marnotrawieniu pieniędzy. Wspiera nie tylko naprawdę potrzebujących rolników, ale też najbogatszych oraz szarą strefę. Dziś 1 tys. złotych składki płaci zarówno ten, kto ma kilkaset hektarów, jak i ten, kto ma w1 hektar.

Polska wieś jest w ogromnej mierze bardzo biedna. Nie ma co się łudzić, że z dnia na dzień zlikwidujemy KRUS i zaoszczędzimy kilkanaście miliardów złotych. To powinien być stopniowy wieloletni proces wypychania z tego systemu najbogatszych rolników (niech płacą normalne składki w ZUS) i stopniowego podnoszenia minimalnej wielkości gospodarstw dających prawo do przywilejów podatkowych.  Trzeba powoli likwidować ten kosztowny polityczny rezerwat, choć nierzadkich, ale bez powodu chronionych okazów.