Przez pięć kryzysowych lat firmy cięły wszystkie wydatki, chomikowały zyski, jeśli tylko udało im się je wypracować. Teraz jednak, kiedy perspektywy stają się coraz lepsze, przedsiębiorcy zaczynają powoli inwestować.
Rynek aut dostawczych, zwłaszcza dużych ciężarówek, zawsze jest barometrem nastrojów w biznesie. To dlatego z optymizmem trzeba ocenić wzrost popytu w Hiszpanii, która zdecydowanie wyszła z kryzysu, ale także w Niemczech, Włoszech oraz w Polsce. Znacznie gorzej jest we Francji, której po kryzysie jakoś ciężko jest się pozbierać.
Z tego jednak, co widać na rynku, firmy, inwestując, także bardzo oszczędzają. ?Bo nie wiadomo, na ile ten szybki wzrost popytu inwestycyjnego jest w tym przypadku spowodowany dążeniem ?do modernizacji floty, a na ile efektem „ciężarowej kratki", czyli łapaniem ostatnich okazji i pośpiechem w kupieniu tańszego auta, jeszcze z normą ?czystości spalin Euro 5, a nie Euro 6?– droższej wersji obowiązującej?już od 1 stycznia 2014 r.
Patrząc na dane statystyczne, widać również, że w Polsce od początku roku zarejestrowano więcej ciężkich pojazdów niż w przypadku Francji czy Włoch. Żeby tylko było nimi co wozić. Bo sytuacja branży transportowej wcale nie jest dobra. Firmy wyspecjalizowane w przewozie towarów są zadłużone i w Krajowym Rejestrze Długów najszybciej przybywa właśnie transportowców.
Wielką niewiadomą jest też sytuacja na Ukrainie i w Rosji oraz to, na ile konflikt między nimi wpłynie na handel z Rosją nie tylko Polski, ale i innych krajów Unii.