Sprzedane po 22,5 dol. w przeprowadzonej w końcu marca pierwszej publicznej ofercie (IPO) akcje King Digital Entertainment w pierwszym dniu notowań straciły 16 proc. Był to najgorszy giełdowy debiut w USA od połowy listopada 2013 roku. Brytyjska spółka, która jest producentem gry Candy Crush, stała się członkiem całkiem licznego grona firm, których akcje w dniu debiutu staniały. Według danych agencji Bloomberg spośród spółek, które w ciągu ostatnich 12 miesięcy zadebiutowały na rynku w USA, aż jedna czwarta staniała w pierwszym dniu notowań.
Co ciekawe, wycena King Digital w IPO nie była szokująco wysoka na tle notowanych już konkurentów. Była wręcz niższa niż niektórych z nich. Na dodatek debiutująca na giełdzie firma osiąga zyski i płaci dywidendę. Taki stan rzeczy sprawia, że zaczyna się szukać powodów spadku. Jednym z najbardziej oczywistych jest hipoteza, że obecne wyceny są za wysokie, nawet gdy uwzględni się w nich – i te historyczne, i te oczekiwane – niesamowicie szybkie zwyżki przychodów i zysków spółek internetowych i technologicznych. W ten sposób dzień po debiucie King Digital tłumaczono spadki giełdowe innych firm internetowych.
Zawyżenie wycen może dotyczyć nie tylko spółek notowanych na giełdzie i planujących na niej debiut, ale także firm przejmowanych. Tu oczywistymi przykładami są ostatnie zakupy Facebooka, który za komunikator WhatsApp zapłacił w gotówce i akcjach 19 mld dol., a za zajmującą się rozszerzoną rzeczywistością spółkę Oculus VR – ok. ?2 mld dol. Na obie akwizycje rynek zareagował spadkami kursu spółki przejmującej.
Idąc tym tropem, można rozważać, czy wątpliwości, które ożyły za Atlantykiem po debiucie King Digital, miały jakiś wpływ na ostateczną wycenę w IPO akcji LiveChat Software, wrocławskiej spółki planującej w kwietniu debiut na giełdzie. Ustalona cena emisyjna – 18,5 zł za akcję – była o ponad jedną piątą niższa niż maksymalna zaproponowana przez sprzedających akcje. Ostre cięcie sugeruje, że na polskim rynku zwyżkowych spółek działających globalnie inwestorzy nie chcą wyceniać tak agresywnie, jak czynili to do niedawna inwestorzy w USA.