Zastanawiam się dlaczego władze Litwy czy Ukrainy mogą podawać, jaka jest cena kupowanego w Gazpromie przez te kraje gazu, a w Polsce jest to jedna z najściślej strzeżonych tajemnic? Dlaczego o wysokości cen gazu dla Polski wiedzą rosyjscy eksperci rynkowi, a polski odbiorca, który za ten gaz płaci, nie może od lat uzyskać na ten temat informacji u źródła?
Uporczywe zasłanianie się przez PGNiG tajemnicą handlową może świadczyć o dwóch rzeczach. Albo cena jest tak wysoka jak podają Rosjanie (528 dol./1000 m3). Nie ma więc się czym chwalić, że krajowy operator nie potrafi wynegocjować lepszych warunków. Albo przy niższej cenie, marże i podatki tak ją podnoszą, że także lepiej się tym nie chwalić, bo naród może się wściec na rządzących.
Jeżeli spojrzymy na statystyki publikowane przez Eurostat, to polskie gospodarstwa domowe płaciły w ubiegłym roku jedne z najniższych w Unii stawek za gaz. Taniej od nas gaz mieli Łotysze, Estończycy, Chorwaci, Węgrzy i Rumuni. Wydaje się więc, że fajnie jest i trzeba się tym głośno chwalić.
Odmienny obraz przynosi statystyka unijna cen gazu płaconych przez biznes. Tutaj Polska wypada dużo mniej korzystnie. W ubiegłym roku taniej od polskich przedsiębiorców płacili nie tylko łotewscy, estońscy, bułgarscy, rumuńscy, czescy czy słowaccy, ale też austriaccy, holenderscy, austriaccy czy brytyjscy, a także spoza Wspólnoty - tureccy.
Czas najwyższy, by krajowy operator i odpowiedzialni w rządzie za politykę gazową ustosunkowali się do różnorakich doniesień w sprawie ceny gazu z Rosji. Im więcej tutaj niedomówień, plotek i braku informacji u źródła, tym mniej zaufania do firmy i państwa.