W Polsce Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów uznał, że utworzenie wspólnego przedsiębiorstwa przez PGE, KGHM, Tauron i Eneę w celu budowy elektrowni atomowej nie doprowadzi do ograniczenia konkurencji. W mediach nazwano to nawet „zielonym światłem dla elektrowni atomowej". Z kolei Unia Europejska zgodziła się na pomoc publiczną dla budowy elektrowni atomowej w Wielkiej Brytanii przez francuski państwowy koncern EDF. Ta pomoc publiczna ma wynieść ok. 17 mld funtów, czyli prawie 100 miliardów złotych, a gwarantowaną cenę dla producenta ustalono na 92,5 funta za megawatogodzinę, dwa razy więcej niż kształtują się ceny rynkowe.
Warto też powiedzieć, ile w ogóle będzie kosztowała elektrownia Hinkley Point o mocy 3200 MW, a więc zbliżonej do tej planowanej w Polsce. Otóż okazuje się, że nie bardzo wiadomo. Najpierw twierdzono, że 16 mld funtów (czyli dotacje byłyby większe niż całkowity koszt), ale potem okazało się, że to bez kosztów finansowania budowy. Teraz mówi się o 24,5 mld funtów, ale komisarz europejski pan Almunia szczerze powiedział, że nie wie dlaczego koszty wynoszą teraz 24,5 a nie 16 mld. Dodał natomiast, że kwota może sięgnąć 34,5 mld funtów. Ten sam Almunia stwierdził równie szczerze, że subsydia są niezbędne, bo inaczej żaden inwestor nie wszedłby w ten projekt. Przyjmując 24,5 mld funtów daje to według aktualnego kursu 130 mld złotych, czyli ze dwa razy więcej niż podają zwolennicy budowy atomowej elektrowni w Polsce.
Nic dziwnego, że PGE negocjuje z rządem wprowadzenie specjalnej opłaty – dopłaty na rzecz elektrowni atomowej. Zakładając, że dotacje podatników też wyniosłyby w Polsce 100 mld złotych wypadałoby ok. 3 tysiące złotych na każdego obywatela. Przez 10 lat budowy i pierwsze 10 lat eksploatacji dałoby to 150 złotych rocznie, 600 zł na czteroosobową rodzinę.
Dziś w takim gospodarstwie domowym zużywa się ok. 2000 -2500 kilowatogodzin energii elektrycznej rocznie. Czyli dopłata wynosiłaby 25-30 groszy za kWh. Sprawdziłem, że aktualnie płacę 67 groszy za kWh, czyli opłata - dopłata podwyższyłaby cenę prądu o ok. 40 procent. Ciekawe, co na to urząd ochrony konsumentów.
To są rachunki laika, więc obarczone błędami, np. dopłata obniży się, jeśli wydłużymy czas dotacji z jednego do 3 pokoleń (tak ocenił brytyjskie dopłaty wściekły szef firmy konkurującej z EDF), ale jedno jest pewne – budowa elektrowni atomowej to kosztowna fanaberia. Francuski państwowy koncern uzyskał rewelacyjne warunki od rządu brytyjskiego i Unii kosztem tamtejszych podatników i konsumentów. Tak rewelacyjne, że cała ekipa – EDF, producent reaktorów Areva i podłączone pod kontrakt dwie chińskie firmy nuklearne - są jak to określili „absolutely delighted".