Część skrzydła konserwatywnego nie sprzeciwia się mrożeniu w ogóle, ale chce, aby wytwarzać możliwie mało zarodków. Jednak w klubie są też zdeklarowani przeciwnicy mrożenia zarodków. - Jeśli w ogóle dopuścić tę metodę, to bez mrożenia, tak jak np. funkcjonuje to w Niemczech - mówi Jacek Żalek (PO).
6-osobowy zespół, który miał opracować kompromisowy projekt ustawy o in vitro, powstał w lipcu. Jarosław Katulski (zwolennik zezwalającego na tworzenie /i mrożenie/ nadliczbowych zarodków projektu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej) przyznaje, że porozumienia nadal nie ma. - Wspólnego projektu póki co nie udało nam się stworzyć. Spotkamy się na najbliższym posiedzeniu Sejmu (23-25 października); myślę, że to będzie już ostatnie spotkanie zespołu. Jakąś propozycję władzom klubu na pewno przedstawimy - powiedział Katulski.
Według Katulskiego tzw. liberałowie, czyli zwolennicy projektu Kidawy-Błońskiej, zaproponowali skrzydłu konserwatywnemu, aby to kobiecie pozostawić decyzję. Matka miałaby - w porozumieniu z lekarzem - zdecydować, czy tworzyć - i w konsekwencji mrozić - nadliczbowe zarodki. - Konserwatyści nie odpowiedzieli, a skoro takie rozwiązanie ich nie zadowala, to powinniśmy wrócić do pierwotnej wersji projektu, gdzie decydują względy medyczne - ocenił Katulski.
Z kolei Elżbieta Achinger powiedziała, że kwestią dyskusyjną jest - w jej ocenie - przede wszystkim liczba wytwarzanych zarodków.
- Generalnie zgodziliśmy się, że jeżeli pozostają niewykorzystane zarodki - zarówno w metodzie bardziej konserwatywnej, jak i liberalnej taka możliwość istnieje - to mrozić trzeba. Główną kwestią będzie pewnie liczba zarodków, tu trwają rozmowy ze specjalistami. To będzie najprawdopodobniej kwestią dyskusji w klubie. Generalnie w naszym - czyli konserwatystów - mniemaniu należy tego wytwarzać jak najmniej. Trzeba tak tworzyć (zarodki), żeby zużywać w maksymalnie drugim wszczepieniu. Natomiast jeśli chodzi o naszych kolegów, to oni bardzo dużo sobie tego planują - powiedziała Achinger.