– Stwierdziłam naruszenie prawa pacjentki do informacji oraz do zgłoszenia sprzeciwu od orzeczenia lub opinii lekarskiej – mówi „Rz" rzecznik praw pacjenta Krystyna Barbara Kozłowska. ?I zaznacza, że na razie wydała częściowe rozstrzygnięcie postępowania, które prowadzi w stołecznej placówce. Nadal bada wątek prawa pacjentki do dostępu do dokumentacji medycznej oraz do świadczeń zdrowotnych odpowiadających wymaganiom aktualnej wiedzy medycznej.
Chodzi o sprawę 38-letniej pacjentki, której odmówiono aborcji ciężko chorego płodu. Poważne wady rozwojowe – brak części czaszki i podniebienia oraz połączeń między półkulami mózgu – stwierdzono dopiero w 22. tygodniu ciąży. Lekarz prowadzący ze Szpitala Świętej Rodziny doradzał aborcję. Do podobnych wniosków doszli lekarze z Instytutu Matki i Dziecka. Według słów kobiety dyrektor szpitala prof. Bogdan Chazan miał ją zapewnić, że pomoże jej i dziecku. Według niej to na polecenie prof. Chazana poddała się dodatkowym badaniom, których wynik przyszedł już po 24. tygodniu ciąży, czyli po terminie, do którego można było legalnie dokonać aborcji ze względu na ciężkie uszkodzenie płodu.
Prof. Chazan w rozmowie z „Rz" stwierdził, że nie zlecał testów genetycznych. Wykonania aborcji odmówił ze względów światopoglądowych, a kobiecie proponował objęcie dziecka opieką paliatywną.
Wnioski z postępowania rzeczniczki trafią do Narodowego Funduszu Zdrowia. Jeśli ten weźmie je pod uwagę, może nałożyć na szpital karę finansową do 2 proc. wysokości kontraktu.
W szpitalu trwa też kontrola Ministerstwa Zdrowia, NFZ, stołecznego ratusza oraz rzecznika odpowiedzialności zawodowej lekarzy.