Lekarze będą walczyć z osobami szkalującymi ich w Internecie

Lekarze będą walczyć z osobami szkalującymi ich w sieci. Pacjenci uważają, że hejty to efekt złej komunikacji.

Publikacja: 28.06.2014 14:38

Lekarze będą walczyć z osobami szkalującymi ich w Internecie

Foto: Rzeczpospolita, Tomasz Wawer Tom Tomasz Wawer

„Arogancki, nieuprzejmy i wszystko wiedzący. Nie słucha pacjenta, uważając go za idiotę i symulanta, marnującego jego cenny czas" – pisze o ginekologu na portalu znanylekarz.pl osoba ukrywająca się pod pseudonimem Ulad.

Na tym samym portalu nie hamuje się też rozczarowana w opinii o jednej ze znanych warszawskich dermatolożek. „Leczę się u tej pani pięć lat. Z każdą wizytą jest coraz mniej przyjemna i mam wrażenie, że zmęczona życiem. Popadła w rutynę, może powinna zmniejszyć liczbę pacjentów, bo pieniądze to nie wszystko".

Fora internetowe, na których pacjenci mogą oceniać lekarzy, robią coraz większą karierę w internecie.

Anonimowe ?wylewanie żalów

O ile pacjenci mogą być zadowoleni z możliwości wyżalenia się na medyków, o tyle lekarze bulwersują się, że na portalach brylują obraźliwe opisy. Dlatego samorząd lekarski postanowił  walczyć.

Beskidzka Izba Lekarska szkoli swoich członków i uczy ich, jak dbać o wizerunek.

– Koledzy skarżą się na fałszywe opinie w sieci. Hejterzy potrafią krytykować w bezwzględny sposób, a fakty, które podają we wpisach, nijak się mają do rzeczywistości ?– zauważa dr Klaudiusz Komor, prezes Beskidzkiej Izby Lekarskiej.

Lekarze uważają także, że niektóre wpisy są bezmyślne. Inne celowo dezinformują.

– A wszystkiemu winna jest anonimowość i poczucie bezkarności. Takie szkalujące opinie o lekarzu szkodzą nie tylko jemu, ale i pacjentom. Bo ludzie tracą zaufanie do lekarza. Ono zaś jest podstawą skutecznego leczenia – zauważa dr Komor.

Samorząd lekarski chce zapewnić medykom oręż do walki z internautami. Prawnicy na szkoleniach instruują ich także, że mają prawo żądać od administratora portalu udostępnienia danych osobowych szkalującego ich internauty. Może tego w ich imieniu dochodzić także izba lekarska. Pozwala na to ustawa o ochronie danych osobowych. W praktyce jest to jednak trudne.

– Nie udostępniamy danych osobowych internauty na żądanie lekarza. Owszem, zdarzyło się nam to zrobić kilka razy, od kiedy funkcjonuje portal, ale na żądanie policji lub prokuratury – tłumaczy Jakub Pawluk, jeden z właścicieli portalu rankinglekarzy.pl. Podkreśla jednak, że dochodzi do tego, gdy wpis jest rzeczywiście rażący i stanowi pomówienie. Na przykład gdy ktoś posądza medyka o branie łapówek lub szkodzenie na zdrowiu.

Nie wszyscy administratorzy są tacy ostrożni. Dowodzi tego przykład pewnej pacjentki, która zapisała się do polecanego na portalu znanylekarz.pl medyka. Uczyniła to poprzez portal, bo daje on taką możliwość. W czasie rejestracji podała dane osobowe. Wystawiła po wizycie lekarce negatywną opinię. Dotknięta wpisem wystąpiła do administratorów portalu o udostępnienie danych pacjentki. Dostała je. Pacjentka otrzymała od lekarki pismo z żądaniem usunięcia nieprzychylnego komentarza lub jego zmiany.

Kij ma dwa końce

Kobieta zmodyfikowała komentarz, aczkolwiek pozostał negatywny. Była też zaskoczona, że lekarka miała jej adres domowy, imię i nazwisko. Stwierdziła, że portal bezprawnie udzielił tych informacji. Wniosła więc skargę do generalnego inspektora danych osobowych. GIODO właśnie ją rozpatruje. Kij ma zatem dwa końce i nie da się zakneblować ust pacjentom.

– Przetwarzanie danych osobowych niezgodne z celem, w którym zostały zebrane, może prowadzić do tego, że administrator narusza  prawa lub wolności osób, których takie dane dotyczą – tłumaczy radca prawny Agnieszka Rabenda-Ozimek.

Przedstawiciele portalu   znanylekarz.pl  inaczej jednak przedstawiają tę sprawę. Marta Wrzosek z portalu podkreśla, że nie udostępnili  adresu pacjentki lekarzowi

- Takich danych nawet nie posiadamy. Swój adres domowy pacjentka podała najprawdopodobniej lekarzowi podczas wizyty- mów Marta Wrzosek. Zaznacza, że wnioski  o udostępnienie danych lekarzowi, którego opinia dotyczy muszą zawierać dokładne uzasadnienie żądania i cel wykorzystania. -Wszystkie takie wnioski są  rozpatrywane indywidualnie, a ostateczna decyzja o przekazaniu danych jest podejmowana wspólnie z zespołem prawnym-zaznacza Marta Wrzosek

Lekarze oprócz drogi cywilnej mają jeszcze karną. Kodeks karny  zna przestępstwo zniesławienia. Pacjent dopuszczający się go może zostać skazany na grzywnę, ograniczenie wolności albo rok więzienia. Jeśli medyk poczuje się dotknięty wpisem, może więc złożyć doniesienie. W trakcie dochodzenia policja ustali numer IP komputera, z którego dokonano wpisu. Lekarz, mając już dane takiego internauty, może też skorzystać z uprawnień, jakie daje mu kodeks cywilny. Ten za naruszenie dóbr osobistych, m.in. dobrego imienia czy godności, pozwala pozwać i żądać przeprosin oraz zadośćuczynienia.

Czy to oznacza, że pacjenci mają się bać pisać opinie o lekarzu w internecie?

– Trudno przesądzić, gdzie jest granica między konstruktywną krytyką a szkalowaniem. Analizę musiałby robić językoznawca. Jedną osobę dotknie epitet „nieprofesjonalna",   na innej nie zrobi to wrażenia – tłumaczy Krzysztof Izdebski, prawnik ze Stowarzyszenia Sieci Obywatelskich Watchdog.

Nie wszyscy są święci

Ze zbyt daleko idącą ingerencją w wolność słowa i ograniczaniem wypowiedzi w internecie nie zgadzają się pacjenci.

– Walka z hejterami to nie sposób na poprawę relacji lekarza z pacjentem. Lekarze powinni popatrzyć, co jest źródłem tej sytuacji, czyli brak dobrej komunikacji – tłumaczy Tomasz Szelągowski z Federacji Pacjentów Polskich.

Co ma zrobić pacjent, który po operacji orientuje się, że poszła nie tak? Odczuwa skutki uboczne, a nikt go o nich nie uprzedził.

– Siada do internetu i daje upust złości, bo nie ma komu się wyżalić. Tak samo, gdy ktoś wziął od niego kilkaset złotych za wizytę, a nawet nie zbadał. Nie mam nic przeciwko temu, aby porady lekarskie kosztowały, ale niech przynajmniej jakość usług będzie wysoka – tłumaczy Tomasz Szelągowski.

Lekarze też zdają sobie sprawę, że nie wszyscy są idealni.

– Zdarza się, że niepochlebne opinie są prawdziwe, bo zawsze znajdzie się jakaś czarna owca. Ale to nieprawda, że którykolwiek lekarz chce zaszkodzić pacjentowi – podkreśla dr Komor.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki k.nowosielska@rp.pl

„Arogancki, nieuprzejmy i wszystko wiedzący. Nie słucha pacjenta, uważając go za idiotę i symulanta, marnującego jego cenny czas" – pisze o ginekologu na portalu znanylekarz.pl osoba ukrywająca się pod pseudonimem Ulad.

Na tym samym portalu nie hamuje się też rozczarowana w opinii o jednej ze znanych warszawskich dermatolożek. „Leczę się u tej pani pięć lat. Z każdą wizytą jest coraz mniej przyjemna i mam wrażenie, że zmęczona życiem. Popadła w rutynę, może powinna zmniejszyć liczbę pacjentów, bo pieniądze to nie wszystko".

Pozostało 91% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów