Podmioty zarządzające budynkami na podstawie ustawy z 24 czerwca 1994 r. o własności lokali (DzU z 2000 nr 80, poz. 903; dalej: ustawa) są obowiązane do utrzymania budynku w stanie co najmniej niepogorszonym pod groźbą rygorów z art. 185 ust. 1 ustawy o gospodarce nieruchomościami (DzU z 2004 r. nr 261, poz. 2603), a także uzasadnionego inwestowania w nieruchomość.
Naturalną tego konsekwencją muszą być realne opłaty pokrywające te potrzeby.
Tymczasem nie ma wspólnot mieszkaniowych, a już tym bardziej kilkudziesięcio- lub kilkuset lokalowych, w których stuprocentowa byłaby miesięczna ściągalność zaliczek na koszty zarządu nieruchomością wspólną, o jakich mowa w art. 14 i 15 ustawy. Rozmiar zaległości jest różny, w zależności m.in. od regionu kraju i struktury społecznej właścicieli. Na marginesie: grupą najbardziej zdyscyplinowanych płatników są emeryci i renciści.
Skutki tego stanu rzeczy są oczywiste: perturbacje w płynności finansowej całej wspólnoty, a w krańcowych wypadkach - odcięcie mediów przez dostawców, np. prądu, wody, gazu.
Jeśli właściciel nie płaci należności maksymalnie przez kilka miesięcy, a ustne napomnienia, a później listowne wezwania do zapłaty nie odnoszą rezultatu, zazwyczaj wspólnoty składają pozwy w postępowaniu upominawczym (art. 15 ust. 2 ustawy). Gdy orzeczenie sądowe (nakaz zapłaty) także nic nie daje, wtedy do egzekucji, na wniosek wierzyciela, przystępuje komornik. Nawiasem mówiąc, kiepska skuteczność komorniczej windykacji jest przyczyną powszechnego utyskiwania zarządców nieruchomości.