– W ostatnich miesiącach problemy z dostępnością kredytów i niepewność co do przyszłych cen mieszkań spowodowały znaczne zmniejszenie liczby transakcji sprzedaży przy jednoczesnym wzroście zainteresowania wynajmem – mówi Artur Walczak, dyrektor rynku wtórnego w redNet 24.
W wyniku tego rosły czynsze pobierane przez wynajmujących. – Klienci dysponujący gotówką są teraz w komfortowej sytuacji. W związku ze spadkiem cen w najbliższym czasie będą mieli okazję kupić nieruchomość na wynajem o kilkadziesiąt procent taniej niż w 2008 r. – twierdzi Artur Walczak. Na przykład dwupokojowe mieszkanie na warszawskim Ursynowie można kupić za 360 tys. zł, a potem je wynajmować za 2100 – 2300 zł miesięcznie. – Będzie to na pewno bardzo dobra i pewna lokata kapitału – podkreśla dyrektor z redNet 24.
Według Marcina Drogomireckiego z serwisu Oferty.net czynsze najmu osiągnęły swój najwyższy pułap we wrześniu i październiku 2008, czyli na początku roku akademickiego. — Teraz już tak nie rosną, a gdzieniegdzie nawet spadają, ale są to kosmetyczne spadki, np. o kilkadziesiąt złotych. To efekt zmniejszonego, w stosunku do jesieni, popytu na rynku najmu oraz znaczącego wzrostu podaży ofert – mówi Marcin Drogomirecki.
Największy popyt na wynajmowane mieszkania widać w dużych aglomeracjach. Stawki osiągnęły tam już dość wysoki poziom. Z kolei w mniejszych miejscowościach podaż mieszkań jest bardzo mała, co przy choćby niewielkim wzroście popytu przekłada się na dość gwałtowny wzrost kosztów wynajmu.
Z najnowszego raportu portalu Wynajem.pl wynika, że w styczniu w Warszawie za metr kwadratowy mieszkania na wynajem trzeba było zapłacić średnio 51 zł. Następne w kolejności są: Wrocław – 41 zł, i Kraków – 38 zł, Poznań – 35 zł. Najtaniej jest w Łodzi – 32 zł.