Nasz czytelnik (nazwisko do wiadomości redakcji), który chciał wynająć mieszkanie w stolicy, w jednej z ogłoszeniowych gazet znalazł atrakcyjną propozycję. Za 700 złotych miesięcznie mógłby zamieszkać w lokalu blisko centrum Warszawy. Skontaktował się z ogłoszeniodawcą. Była to firma Michała Cichewicza Pośrednictwo w Obrocie Nieruchomościami Wawa, której biuro mieści się przy ul. Lindleya.
[srodtytul]Zapłać i znikaj[/srodtytul]
– Pracownicy obiecali, że pokażą mi mieszkanie, ale najpierw muszę podpisać umowę – opowiada czytelnik. – Firma zobowiązała się w niej do wyszukiwania ofert mieszkań do wynajęcia zgodnie z moimi preferencjami. Zastrzegła też sobie prawo do gromadzenia ofert z ogólnodostępnych źródeł. U dołu znalazła się pieczątka, która świadczyła, że mam do czynienia z biurem pośrednictwa.
Na dokumencie nie ma jednak numeru polisy pośrednika ani też informacji o obowiązkowym ubezpieczeniu OC. – Niestety, nie wiedziałem, że profesjonalne biuro powinno mieć licencję. Dałem się po prostu skusić obietnicą taniego mieszkania na wynajem – przyznaje klient Wawy. Po podpisaniu umowy i wpłaceniu firmie 240 złotych „tytułem pokrycia kosztów wykonania usługi” pracownicy biura stwierdzili, że nie mogą się skontaktować z właścicielem mieszkania, w którym nasz czytelnik miał nadzieję zamieszkać.
– Zwodzili mnie jakiś czas, że to, że tamto. Żadnego konkretnego lokalu, który rzeczywiście był przeznaczony na wynajem, jednak mi nie pokazali – denerwuje się czytelnik.