A zatem nie pozbawia możliwości zasiedzenia nieruchomości. To sedno najnowszego wyroku Sądu Najwyższego (sygnatura akt: CSK 1/11), który może mieć znaczenie dla większej liczby spraw o zasiedzenie, w szczególności tzw. krakowskich kamienic.
Chodzi o to, że w okresie PRL lokalne władze na terenie zwłaszcza dawnej Galicji czy to z przysłowiowej tamtejszej zapobiegliwości, czy administracyjnego porządku ustanawiały na zarządzanych przez siebie nieruchomościach niebędących ich własnością hipoteki przymusowe zabezpieczające ich roszczenia za nakłady, kapitalne remonty itp.
Ten fakt wysuwany jest teraz przeciwko władzom (Skarbowi Państwa) jako zarzut, że tym samym honorowały one istnienie właściciela, choć bez jego zgody ustanawiały hipotekę (taka jest natura hipoteki przymusowej, która oczywiście obciąża właściciela nieruchomości), a zatem nie były samoistnym posiadaczem, a bez tego statusu nieruchomości zasiedzieć nie mogły.
Te argumenty pojawiły się w sprawie o stwierdzenie zasiedzenia nieruchomości zabudowanej kamienicą przy ul. Sarego w Krakowie, wytoczonej kuratorowi spadku po jego ostatniej znanej właścicielce, widzianej po raz ostatni przy końcu drugiej wojny światowej, mianowicie Baijli M., żydowskiego pochodzenia, co ma takie znaczenie, że najprawdopodobniej większość jej rodziny zginęła w czasie okupacji, ale ponoć gdzieś na świecie są jacyś jej krewni (spadkobiercy). Sprawę wytoczył Skarb Państwa, przed Sądem Najwyższym reprezentowany przez Prokuratorię Generalną.
Ostatni ślad po Baijli M. jest taki, że jej pełnomocnik zawarł z miejską administracją komunalną w 1947 r. ugodę, mocą której kamienica została objęta kwaterunkiem, ale posiadanie nieruchomości miało być właścicielce przywrócone, co jednak nie nastąpiło i SP od tego momentu liczy bieg zasiedzenia. W pozwie wniósł o jego stwierdzenia w 1977 r. – po 30 latach.