Deweloperzy nękani o pieniądze w zamian za nieblokowanie inwestycji

Kwitnie proceder wyłudzania pieniędzy od inwestorów w zamian za nieblokowanie prowadzonych przez nich inwestycji.

Aktualizacja: 09.05.2013 10:19 Publikacja: 09.05.2013 10:00

Groźby odwołań dotyczą najczęściej postępowań związanych z wydaniem dwóch decyzji administracyjnych,

Groźby odwołań dotyczą najczęściej postępowań związanych z wydaniem dwóch decyzji administracyjnych, które często musi uzyskać inwestor w trakcie załatwiania formalności budowlanyc

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

– Pieniądze albo odwołamy się i wstrzymamy budowę na długie lata. Z takim żądaniem często spotykają się inwestorzy – mówi Konrad Płochocki z Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

Na rynku są kancelarie, które specjalizują się w tym procederze.

– Zapłaciliśmy, bo nie chcieliśmy ryzykować wstrzymania inwestycji – mówi Radosław Bieliński z Dom Development. Chodzi o Osiedle Saska przy ul. Bora-Komorowskiego w Warszawie. – Inwestycja jest już w toku i sprzedaliśmy wiele mieszkań. Dlatego nie mogliśmy pozwolić sobie na opóźnienia. Musielibyśmy zapłacić klientom wysokie kary pieniężne. Odbiłoby się to także na naszym wizerunku. Etap inwestycji, w stosunku do której wysuwane były roszczenia, był wart około 130 mln zł, a zapłaciliśmy 130 tys. zł. Nie jesteśmy wyjątkiem. To praktyka powszechna – dodaje Bieliński.

Prosty mechanizm

Praktyka jest następująca: do właścicieli mieszkań, domów lub działek sąsiadujących z inwestycją przychodzi prawnik lub inna osoba i przedstawia ofertę. Chce zostać ich pełnomocnikiem w zamian za określoną kwotę pieniędzy albo za określony udział procentowy w kwocie uzyskanej w sądzie.

– Właściciele nie mają nic do stracenia, a zarobić mogą, więc na ogół się godzą – twierdzi jeden z deweloperów, który chce zachować anonimowość.

Z takim pełnomocnictwem zjawiają się następnie u inwestora i wykładają kawę na ławę: albo otrzymają konkretne pieniądze, albo będą blokować inwestycję i odwoływać się od decyzji środowiskowej lub dotyczącej warunków zabudowy.

Zdaniem Polskiego Związku Firm Deweloperskich stawiane zarzuty są różne, często wyssane z palca. Przykład: że nieruchomość będzie zacieniona. Inny: że straci na wartości etc.

Tymczasem każdy miesiąc postoju kosztuje tysiące, a czasami miliony złotych. Kalkulacja jest więc prosta. Wielu inwestorów płaci, chociaż oczywiście nie wszyscy.

– Pamiętam przypadek, kiedy właściciele skarżyli się na zacienienie okien, a w sądzie okazało się, że mają je z innej strony budynku, niż była prowadzona inwestycja, więc o zacienieniu nie może być mowy – twierdzi Konrad Płochocki.

– Prawnicy, którzy do nas przychodzą, posługują się za każdym razem tym samym wnioskiem – opowiada Radosław Bieliński. – Zarzuty są bardzo podobne i nie zawsze pasują do danej inwestycji. Na przykład przy inwestycji Saska w roszczeniu była mowa o przyłączeniu instalacji gazowej, podczas gdy na tym osiedlu nie była taka planowana – mówi Bieliński.

Dom Development nie zamierza jednak tak tej sprawy zostawić.

– Będziemy walczyć na drodze sądowej. Dwukrotnie złożyliśmy doniesienie do prokuratury, ale ta nie dopatrzyła się znamion przestępstwa i sprawy umorzyła – informuje Bieliński.

Gdy jest interes prawny

To nie przypadek, że groźby odwołań dotyczą najczęściej postępowań związanych z wydaniem dwóch decyzji administracyjnych, które często musi uzyskać inwestor w trakcie załatwiania formalności budowlanych. Chodzi o warunki zabudowy i decyzję środowiskową. W tym wypadku strony postępowania ustala się na podstawie kodeksu postępowania administracyjnego, a ten dopuszcza do niego każdego, kto ma interes prawny, a więc bardzo szeroki krąg osób.

Inaczej jest z pozwoleniami na budowę. Nie każdy może być stroną w postępowaniu o jego wydanie. Starosta (prezydent miasta na prawach powiatu) ustala obszar oddziaływania inwestycji i dopiero na tej podstawie wskazuje, kto może wziąć udział w postępowaniu. Co ciekawe, to ograniczenie do prawa budowlanego wprowadzono osiem lat temu, po głośnych przypadkach blokowania inwestycji przez organizacje ekologiczne. Wtedy też chodziło o wyłudzanie pieniędzy.

Zdaniem Konrada Płochockiego problem tkwi w prawie, które pozwala na takie praktyki .

– Gdyby kancelaria musiała wpłacić kaucję za odwołanie, które by wstrzymywało inwestycję, to blokowania byłoby mniej. Oczywiście od tej zasady powinny istnieć wyjątki, gdyby uprawdopodobniło się, że inwestycja ma szkodliwy wpływ na sąsiednie nieruchomości albo brak odpowiednich środków pieniężnych na kaucję za odwołanie. Oprócz bowiem wyłudzeń zdarza się bowiem, że faktycznie inwestycja szkodzi sąsiadom.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

r.krupa@rp.pl

Rafał Dębowski, adwokat

Wiem, że inwestorzy otrzymywali tego rodzaju propozycje. Jest to oczywiście przestępstwo: groźba karalna albo wyłudzenie zagrożone odpowiedzialnością karną. Każdego adwokata oraz radcę prawnego obowiązuje kodeks etyki zawodowej. Zabrania on narzucania się ze swoimi usługami. Nie może też proponować klientowi wyłącznie procentu z kwoty uzyskanej na drodze sądowej. Jeżeli prawnicy złamią te zasady, będzie im grozić odpowiedzialność dyscyplinarna. Z tego jednak, co wiem, to proceder ten jest popularny wśród kancelarii doradztwa prawnego. Ich zasady etyki nie obowiązują, a pokusa jest wielka.

– Pieniądze albo odwołamy się i wstrzymamy budowę na długie lata. Z takim żądaniem często spotykają się inwestorzy – mówi Konrad Płochocki z Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

Na rynku są kancelarie, które specjalizują się w tym procederze.

Pozostało 95% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara