Zadatek to narzędzie wykorzystywane masowo przy poważniejszych transakcjach. Bywa, że jego rozliczenie nie jest proste. Świadczy o tym najnowsze orzeczenie Sądu Najwyższego.
Ceny budowy domu rosły, a majster oszukiwał
Powódka podpisała w kwietniu 2019 r. z małżeństwem budującym segmenty umowę przedwstępną kupna jednego z nich i w ciągu czterech miesięcy wpłaciła sprzedającym 45 tys. zł zadatku. Niestety do zawarcia umowy przyrzeczonej nie doszło z powodu epidemii COVID, wzrostu cen materiałów budowlanych i usług oraz kłopotów finansowych i prawnych, w które wpadł przedsiębiorca.
Powódka zażądała więc od sprzedawców nie tylko zwrotu wpłaconego im zadatku, ale zapłaty go w podwójnej wysokości, a więc poniesienia odpowiedzialności za niedoprowadzenie do zawarcia finalnej umowy. W uzasadnieniu pozwu wskazywała, że cały czas wyrażała gotowość do zawarcia umowy, także po terminie, w którym miała być podpisana, i była nadto gotowa przedłużyć termin. Pozwana natomiast w rozmowie z pośrednikiem wskazywać miała, że nie zamierza sprzedać powódce nieruchomości ze względu na jej kolejne wymagania co do dodatkowych prac, jakie miały być wykonane w domu.
Sąd okręgowy zasądził na rzecz powódki zwrot zadatku w podwójnej wysokości, ale Sąd Apelacyjny w Lublinie podzielił argumentację pełnomocnika pozwanych adwokata Grzegorza Flisińskiego, że nie można pozwanym przypisać winy za niedojście do sfinalizowania kontraktu, bo z jednej strony rosły wymagania powódki, a z drugiej strony przy budowie pojawiły się problemy z powodu tego, że zaangażowany do tych prac przedsiębiorca budowlany postępował nieuczciwie, co potwierdził sąd karny. Obowiązek zapłaty dwukrotnej wysokości zadatku powstaje zaś nie w następstwie samego niewykonania umowy, niezależnie od przyczyn, które je spowodowały, ale dopiero wtedy, gdy niewykonanie umowy jest następstwem okoliczności, za które druga strona ponosi wyłączną odpowiedzialność, co wynika z art. 394 par. 3 k.c.