Przykładowo: Iksiński sprzedaje swoje M2, ponieważ marzy mu się M3. I nawet jeżeli sprzeda swoją kawalerkę taniej na skutek dekoniunktury, to przecież kupi upragnione dwa pokoje również taniej. Straszenie klientów ograniczeniami w dostępności kredytów jest zbytnim uogólnieniem. Nasz przykładowy Iksiński potrzebuje dołożyć do wartości swego M2 tylko 20 – 25 procent, by pozwolić sobie na M3. Spójrzmy więc na interes banku: pożycza mu jedynie 25 procent wartości zabezpieczenia. Czy ma się czego obawiać? Chyba nie. Z kolei klient spekulacyjny prosi bank o pożyczkę na „dziurę w ziemi” i to w wysokości 110 procent wartości inwestycji, bo spekulant nawet na koszty transakcji nie chce wyłożyć. Tutaj bank powinien się zastanowić i myśleć o własnym bezpieczeństwie. I tu jest uzasadnienie do ograniczeń. W Bydgoszczy rynek wtórny mieszkań znalazł równowagę. Większość transakcji opiewa na około 200 tys. zł, co jest odzwierciedleniem możliwości finansowych i kredytowych nabywców. Liczba transakcji wzrasta, ludzie nauczyli się nowych, obniżonych cen.