Dla kredytobiorców, którzy planują zaciągnięcie kredytu, może to oznaczać, że kredyty mieszkaniowe już wkrótce, na przełomie roku, mogą stać się mniej dostępne i droższe. I to nie tylko ze względu na możliwe pogorszenie zdolności kredytowej.

Banki mogą – pod wpływem z jednej strony: nadzoru finansowego i planowanych nowych regulacji, a z drugiej strony: trudnej sytuacji finansowej swoich zagranicznych akcjonariuszy – ostrożniej podchodzić do udzielania nowych kredytów. Klienci powinni się spodziewać wzrostu prowizji i opłat od nowo udzielanych kredytów. W sumie mogą ponieść koszty wyższe nawet o kilkanaście procent w relacji do kosztów kredytów już spłacanych. W przypadku kredytów denominowanych banki jeszcze aktywniej mogą wykorzystywać spread do podwyższania swoich dochodów.

Klienci mogą również boleśnie odczuć dalszy wzrost stawek podstawowych: WIBOR dla złotego oraz LIBOR dla franka szwajcarskiego. W szerszej perspektywie można spodziewać się też, że banki mogą ostrożniej podchodzić do wielkości udzielanego kredytu i wprowadzą obowiązkowy wkład własny. Będzie to dodatkowe ograniczenie dla osób, które nie dysponują rezerwami finansowymi, nawet jeśli ich zdolność kredytowa jest wysoka. Czasy kredytów na 130 proc. wartości nieruchomości już wkrótce miną.