Po pierwsze są już klienci firm działających na rynku nieruchomości, którzy próbują jednoczyć siły i skorzystać z instytucji pozwu zbiorowego, gdyż wiedzą, że dopiero w grupie będą mieć dobrą pozycję w dochodzeniu swoich roszczeń od dewelopera.
Po drugie ciężko będzie co najmniej dziesięciu osobom – a tego wymagają przepisy – dogadać się w sprawie jednego wspólnego roszczenia. Niełatwo będzie bowiem ujednolicić wysokość żądanego odszkodowania w związku z tym samym zdarzeniem, do jakiego doszło z winy np. niesolidnego wykonawcy domu, dewelopera czy pośrednika w obrocie nieruchomościami. Bo z możliwością składania pozwów zbiorowych jest trochę tak jak z zarządzaniem budynkiem przez wszystkich członków wspólnoty mieszkaniowej – tłumaczył niedawno jeden z prawników.
Niby przepisy dają pewne możliwości, ale trudno członkom wspólnoty ustalić np. szczegóły remontu dachu wspólnego budynku. Podobnie osobom składającym pozew zbiorowy niełatwo będzie żądać w sądzie niższej kwoty (choć straty szacują na więcej) tylko dlatego, że sąsiedzi mają niższe roszczenia. Także wymóg zrobienia opłat, które trzeba wnieść w sądzie, składając pozew zbiorowy, może być dla grupy nie do przejścia.
Ten jednak argument niektórzy prawnicy zbijają, podając przykłady np. z USA, gdzie pomoc w załatwianiu formalności przy pozwach zbiorowych stała się biznesem dla niektórych kancelarii prawnych, które nawet inwestują pieniądze w prowadzenie sprawy, umawiając się na procent od wyegzekwowanych roszczeń.
Czy i u nas jest to możliwe? Czy prawnicy będą łączyć poszczególne interesy poszkodowanych klientów firm budowlanych w jedno roszczenie? Czas pokaże.