Halinie M. nie udało się zasiedzieć działki, gdyż miasto stołeczne Warszawa na dwa dni przed wymaganym terminem zasiedzenia złożyło pozew o jej wydanie. Sąd rejonowy orzekł natomiast zasiedzenie na rzecz jej męża – Adama M., którego dopozwano do tej sprawy, a jemu miasto nie zdążyło przerwać biegu zasiedzenia. Chodzi o 195 mkw. działki sąsiadującej z działką z domkiem jednorodzinnym, którą Halina M. kupiła w 1966 r. do jej majątku odrębnego. Małżonkowie od razu ją zagospodarowali.
Na skutek apelacji miasta sąd okręgowy ograniczył zasiedzenie Adama M. do 1/2 nieruchomości. Sąd uznał, że całą działkę mogliby nabyć przez zasiedzenie tylko wspólnie małżonkowie, a ponieważ żona nie ma do tego prawa, mąż mógł nabyć tylko 1/2. Sąd Najwyższy był innego zdania: każdy z małżonków zasiaduje całość nieruchomości i wchodzi ona do majątku wspólnego – stwierdził w uzasadnieniu (sędzia sprawozdawca Katarzyna Tyczka-Rote).
SN wskazał (sygnatura akt: I CSK 647/10),
że posiadanie to wartość, która może stanowić składnik majątku wspólnego małżonków, ale wspólności tej nie można podzielić, dopóki trwa. Nie można nawet domniemywać, jakie są udziały współmałżonków, w szczególności że są równe, gdyż domniemanie równych udziałów w majątku wspólnym (art. 43