Chodzi o działkę o powierzchni 200 mkw., z kilkupiętrowym budynkiem wartą kilka mln zł. Budynek stanowi integralną część większego budynku należącego do parafii rzymskokatolickiej , pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy, św. Marii Magdaleny i św. Stanisława Bpa, w całości użytkowanego przez parafię. Jego budowę rozpoczęto w 1887 r. i nie bardzo wiadomo dlaczego budowa wykroczyła poza parafialną działkę i do kogo owe 200 mkw. wtedy należało. Jest informacja z 1906 r., że nabyli ją kupcy poznańscy, a następnie działka przeszła na własność gminy Poznań, kolejna informacja jest taka, że w latach 60. ub. wieku, miasto weszło na całą posesję, aby generalnie wyremontować budynek, po czym parafia znów całym budynkiem władała jak właściciel, samodzielnie, co jest niezbędnym warunkiem zasiadywania.
Spór pojawił się dopiero w 2013 r., kiedy miasto zorientowało się, że kwestia tej 200 m. działki nie jest jasna (była po prostu błędnie opisana w księdze) i zapytało parafię na jakiej podstawie ją zajmuje. W tej sytuacji parafia wystąpiła z wnioskiem o stwierdzenie jej zasiedzenia na tych 200 metrach wraz z budynkiem.
Sąd I intencji oddalił wniosek o zasiedzenie uznając, że trudno stwierdzić wymagany okres do zasiedzenia, ale Sąd Okręgowy w Poznaniu przeprowadził znacznie gruntowniejsze postępowanie dowodowe i stwierdził zasiedzenie przez parafię z dniem 1 października 2005 r. Data ta wzięła się stad, że z posiadania z okresu PRL może wziąć tylko połowę wymaganego okresu tj. 15 lat, a drugie niezbędne 15 z lat III RP.
Reprezentująca Skarb Państwa Prokuratoria Generalna RP odwołała się do SN, a jej pełnomocnik radca Justyna Majewska, wskazywała, że SO nie uwzględnił okresu remontu, kiedy w jego ocenie Skarb Państwa odzyskał samoistne posiadanie nad działką, a parafia nie zademonstrowała swego ponownego wejścia w posiadania spornej części nieruchomości jakby była właścicielem . Co więcej zapłata za remont zabezpieczona była hipoteką ale tylko na tej części niewątpliwie należącej do parafii.
SN nie podzielił zastrzeżeń Prokuratorii, zgodził się zaś z argumentem pełnomocnika parafii mec. Mikołaja Drozdowicza, że Skarb Państwa swoje dysponowanie nieruchomością musi wyraźnie udokumentować, zaznaczyć. A tego nie było.
– Nie ma wątpliwości, że państwo zainteresowało się działką dopiero w 2013 r., i nawet w czasie remontu nie zademonstrowało woli władania nią jak właściciel. Hipoteka na części nie wnosi bowiem nic istotnego, gdyż w istocie było to jeden budynek, gdyż w razie przekroczenia granicy w trakcie budowy owa dodatkowa część należy do tego, kto włada częścią główną, tutaj parafii – wskazała w uzasadnieniu sędzia SN Beata Janiszewska. - Poza tym remonty te dotyczyły tylko budynków prywatnych (w tym kościelnych), a nie państwowych.