W czwartek, tj. 20 listopada, rozpatrzył skargę kasacyjną w sprawie tego sporu. Chodzi o granicę dwóch posesji w Trzebnicy. Po przeszło 30 latach okazało się bowiem, że są źle wytyczone granice.
Właściciele działek, dwie pary małżeńskie dowiedziały się o tym przypadkowo. Małżeństwo B., pod nieobecność sąsiadów postawiło mur. W efekcie czego wjazd na działkę państwa C. stał się węższy, wynajęli więc geodetę a ten uznał, że poprzednie pomiary przed 30 laty są wadliwe. Okazało się bowiem, że znaki graniczne w postaci wkopanych w ziemię kamieni, znajdują się nie w tym miejscu co trzeba. Według wyliczeń geodety granica powinna być przesunięta o 60 centymetrów w kierunku działki państwa B.
Co ciekawe sąsiedzi zanim wybudowali sporny mur też zatrudnili geodetę. Ten jednak wytyczył granicę wg. znaków granicznych, czyli po ich myśli.
Między sąsiadami na dobre rozgorzał spór. Państwo C. zażądali bowiem korekty granicy, ale małżeństwo B. na to nie zgodziło się, wystąpili więc do sądu rejonowego o wyznaczenie granicy wg. współrzędnych wyliczonych przez geodetę. Według nich to one a nie znaki graniczne wyznaczają przebieg granicy. Sąd rejonowy uznał jednak, że granica prawna przebiega tak, jak wyznaczają ją znaki graniczne.
Podobnie uważał Sąd Okręgowy we Wrocławiu. Oddalił on skargę małżeństwa C. Biegły, któremu jeden z tych sądów zlecił przygotowanie ekspertyzy stwierdził, że faktycznie współrzędne mówią co innego niż znaki. W czasach jednak kiedy wytyczano granice nie było takich możliwości technicznych, co obecnie.