Niezwykłego odkrycia dokonali naukowcy z York Archeological Trust w trakcie prac wykopaliskowych na terenie kampusu uniwersyteckiego Heslington East należącego do York University na północy Anglii. W starożytnej jamie odkopali czaszkę mężczyzny, który zmarł między 25. a 45. rokiem życia. Oprócz czaszki, żuchwy i dwóch kręgów szyjnych nie znaleziono innych kości.
Ślady i uszkodzenia na kręgach świadczą o tym, że mężczyznę najpierw powieszono, potem odcięto jego głowę bardzo ostrym narzędziem. Człowiek ten prawdopodobnie padł ofiarą mordu rytualnego.
To nie mumia
Czaszka nie została zmumifikowana, gdyż nie zachowały się mięśnie twarzy ani skóra głowy. Natomiast wewnątrz czaszki badacze znaleźli – choć trudno to sobie wyobrazić – dobrze zakonserwowany mózg. – Jest to o tyle dziwne, że tkanki mózgu rozkładają się najszybciej. Patolodzy mający do czynienia z martwymi ciałami wiedzą najlepiej, że organem, który pierwszy ulega zniszczeniu, jest mózg, ze względu na dużą zawartość komórek tłuszczowych – wyjaśnia dr Sonia O'Connor z Uniwersytetu w Bradford, autorka artykułu o tym znalezisku zamieszczonego na łamach "Journal of Archaeological Science".
Natychmiast po odkryciu mózg został zabezpieczony w odpowiednich warunkach. Bada go zespół, w skład którego oprócz archeologów wchodzą chemicy, biolodzy i lekarze patolodzy. Badacze korzystają z najnowocześniejszej aparatury, skanera i spektrometru.
Naukowcy chcą wiedzieć, co spowodowało, że ten delikatny organ przetrwał. 2500 lat temu, tuż po śmierci, głowa zamordowanego trafiła do jamy z błotem, bez dostępu powietrza, dzięki temu mózg mógł się zakonserwować.