Z festiwalami w Salzburgu i w Bayreuth trudno się równać innym letnim imprezom na świecie, choćby dlatego, że szczycą się ponadstuletnią historią. Nie znaczy to jednak, że nie mają konkurentów. Na takiego wyrósł – zwłaszcza w ostatniej dekadzie – festiwal we francuskim Aix-en-Provence. Tu odbywają się szczególnie ciekawe premiery, to jest także miejsce dla ciekawych debiutów i promocji nowych artystów.
Dwa polskie głosy we Francji
W przeciwieństwie do Salzburga czy Bayreuth, Aix-en-Provence najwcześniej – bo już od początku lipca – zaprasza międzynarodową publiczność. Głównym wydarzeniem tegorocznej edycji była premiera „Don Giovanniego” Mozarta na dziedzińcu dawnego pałacu arcybiskupów. Wyjątkowy charakter tych spektakli wynikał też z faktu, że ich przygotowania muzycznego podjął się jeden z najwybitniejszych dyrygentów ostatniego półwiecza, rzadko pracujący w operze, sir Simon Rattle
W ośmioosobowej obsadzie dzieła Mozarta znalazło się aż dwóch polskich basów. Jako Leporello wystąpił Krzysztof Bączyk, który zresztą w Aix-en-Provence debiutował w połowie poprzedniej dekady. Miał wówczas 25 lat. Tyle samo lat ma dziś inny debiutant, Paweł Horodyski, zaangażowany do roli Masetta.
Po występie Pawła Horodyskiego jeden z krytyków napisał, że był rewelacją premiery. Równie wysoko oceniono Krzysztofa Bączyka. Recenzent „Opera Wire” napisał, że o jego klasie oprócz głosu świadczą sposób interpretowania recytatywów, podawanych we własnym rytmie, z wagą każdego słowa i umiejętnością kreowania teatru.
Pracowity sierpień Piotra Beczały
Przez całe lato – od końca czerwca aż do początku września – odbywa się inny wielki plenerowy festiwal. To oczywiście Arena di Verona, czyli wystawne widowiska operowe inscenizowane w dawnym rzymskim amfiteatrze o niepowtarzalnej akustyce. A od pewnego czasu w Weronie co roku można podziwiać Polaków.