Gdy ojciec ginie, świat się rozpada

Spektakl Mariusza Trelińskiego ma premierę w Warszawie w piątek, jesienią otworzy operowy sezon w Nowym Jorku.

Publikacja: 12.01.2023 03:00

Tomasz Konieczny w jednej ze swoich ról podczas próby do „Mocy przeznaczenia”

Tomasz Konieczny w jednej ze swoich ról podczas próby do „Mocy przeznaczenia”

Foto: KRZYSZTOF BIELIŃSKI/TW-ON

To trzecia wspólna produkcja Opery Narodowej i nowojorskiej Metropolitan Opera. Przygotowania do niej rozpoczęły się jeszcze przed pandemią. To wtedy dyrektor Peter Gelb zaproponował polskim partnerom, by Mariusz Treliński przygotował dla obu scen inscenizację „Mocy przeznaczenia” Giuseppe Verdiego.

Oferta była kusząca, ale i niebezpieczna. Verdi jest autorem tak popularnym, że niemal zawsze gwarantuje sukces, jednak „Moc przeznaczenia” należy pod tym względem do wyjątków. Na scenie Metropolitan pojawia się rzadko, w Warszawie po 1945 roku w ogóle nie była wystawiana.

Sam kompozytor, którego skusiła intratna propozycja teatru carskiego w Petersburgu i napisał dla niego w 1862 r. „Moc przeznaczenia”, też nie był swoją pracą usatysfakcjonowany. W tej opowieści, rozgrywającej się w oryginale w XVIII-wiecznej Hiszpanii, znalazły się wszystkie schematy i pomysły klasycznych operowych librett.

Pogmatwana historia

Akcja zaczyna się od zabójstwa. Ukochany Leonory w sposób niezamierzony zabija jej ojca, który sprzeciwia się tej miłości. Jest więc motyw pokuty, bo Leonora postanawia zmazać występek w klasztorze. I jest motyw zemsty – jej brat musi wymierzyć sprawiedliwość mordercy. Obaj spotykają się na wojnie. Połączy ich przyjaźń zrodzona w boju, bo jak to w operach bywa, brat Leonory w swym towarzyszu broni nie poznaje zabójcy ojca.

Są niezbędne w typowym widowisku żołnierskie chóry i częsty w XIX-wiecznej operze egzotyczny folklor, tym razem librecista wybrał barwnych Cyganów z piękną Preziosillą. Ostatni akt prowadzi zaś widza do zakonu franciszkanów i pustelni, w której ukrywa się Leonora, i do tragicznego finału, bo miłość nie może skończyć się happy endem.

– Moje zadanie polegało na tym, by pomóc Mariuszowi Trelińskiemu w takim przedstawieniu zdarzeń, by były one nie tylko logiczne, ale też dotykające współczesnego widza – mówi „Rzeczpospolitej” dramaturg inscenizacji Marcin Cecko. – Trudno dziś pojąć, kim na przykład była Preziosilla, choć takie kobiety rzeczywiście wędrowały za walczącymi żołnierzami. Dla nas jest kimś, kto potrafi przeczuć przyszłość.

Czytaj więcej

Andrea Bocelli śpiewa marnie, czyli złudzenie wielkiej sztuki

Ważnym wątkiem w „Mocy przeznaczenia” jest wojna. – Została jednak przedstawiona w typowy XIX-wieczny sposób jako sprawdzian męskiej odwagi, szlachetności i bohaterstwa – tłumaczy Marcin Cecko. – Dziś, gdy prawdziwa wojna toczy się obok nas i widzimy jej okrucieństwo, chcemy pokazać, jak doprowadza ona do zniszczenia świata.

W spektaklu widz nie będzie oglądał wydarzeń w XVIII-wiecznej Hiszpanii. Mariusz Treliński chce pokazać rozpad świata. Dokonuje się on, jego zdaniem, na kilku poziomach. Ze śmiercią ojca Leonory upada patriarchalny porządek, co prowadzi do wojny. Jej efektem staje się rozbicie wszelkich struktur. W finale następuje etap trzeci – w postapokaliptycznej rzeczywistości ludzie żyją znalazłszy schronienie w tunelach metra. To zgliszcza starego, ale zarazem początek jakiegoś nowego świata.

– Ważną rolę w tej koncepcji ogrywa figura ojca – dodaje Marcin Cecko. – Kiedy on ginie, bohaterka Verdiego traci jakby swój drogowskaz. Zaczyna szukać kogoś, kto mógłby pełnić w jej życiu taką rolę. Znajduje ostoję w postaci zakonnika, ojca Gwardiana. Symbolicznym potwierdzeniem tego jest obsadzenie w roli ojca Leonory i Gwardiana tego samego wykonawcy.

Radość śpiewania

Koncepcja inscenizacyjna wraz z makietą scenografii Borisa Kudlićki i projektami kostiumów Moritza Junge została przedstawiona w Metropolitan Opera już rok temu. Uzyskała akceptację dyrektora Petera Gelba, choć nie było się bez pewnych korekt.

– W tym teatrze bardzo ważna jest wyrazista, niemal filmowa narracja – tłumaczy Marcin Cecko. – Nie zyskał na przykład akceptacji nasz pomysł chóru żołnierzy śpiewającego za sceną. Chcieliśmy w ten sposób wydobyć na plan pierwszy przeżycia głównych postaci.

W Nowym Jorku „Moc przeznaczenia” w reżyserii Mariusza Trelińskiego otworzy sezon 2023/2024. Będzie pokazana w innej niż warszawska obsadzie. W Operze Narodowej zobaczymy za to najlepszych polskich śpiewaków. Wystąpią Izabela Matuła jako Leonora i Tomasz Konieczny w podwójnej roli jej ojca i Gwardiana, a także Monika Ledzion-Porczyńska, Tadeusz Szlenkier, Krzysztof Szumański, Dariusz Machej.

Tomasz Konieczny dobrze jest znany nowojorskiej publiczności. Wiosną wystąpi znowu w Metropolitan w „Latającym Holendrze”, bo jest znakomitym interpretatorem muzyki Wagnera. – Propozycję udziału w „Mocy przeznaczenia” w Warszawie przyjąłem jednak z przyjemnością – mówi „Rzeczpospolitej”. – Wracam do tej opery Verdiego po latach, śpiewanie po włosku to czysta frajda. Chętnie też pracuję z Mariuszem Terlińskim, choć nie ze wszystkim, co proponuje, się zgadzam, to dążymy do oparcia akcji na środkach aktorskich, a to bardzo mi odpowiada. W jego spektaklu pokazywanym w Nowym Jorku nie będę jednak mógł wystąpić. W tym czasie mam „Latającego Holendra” w Chicago.

Po piątkowej premierze spektakl Mariusza Trelińskiego będzie można obejrzeć w styczniu w Operze Narodowej jeszcze czterokrotnie.

To trzecia wspólna produkcja Opery Narodowej i nowojorskiej Metropolitan Opera. Przygotowania do niej rozpoczęły się jeszcze przed pandemią. To wtedy dyrektor Peter Gelb zaproponował polskim partnerom, by Mariusz Treliński przygotował dla obu scen inscenizację „Mocy przeznaczenia” Giuseppe Verdiego.

Oferta była kusząca, ale i niebezpieczna. Verdi jest autorem tak popularnym, że niemal zawsze gwarantuje sukces, jednak „Moc przeznaczenia” należy pod tym względem do wyjątków. Na scenie Metropolitan pojawia się rzadko, w Warszawie po 1945 roku w ogóle nie była wystawiana.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Muzyka klasyczna
Wielkanocny Festiwal Beethovenowski potrzebuje Pendereckiego
Muzyka klasyczna
Krystian Lada w belgijskim teatrze La Monnaie. Polski artysta rozlicza Europę
Muzyka klasyczna
„Chopin i jego Europa”. Festiwal jeszcze ciekawszy niż zwykle
Muzyka klasyczna
Filozofia i zbrodnia na Wielkanocnym Festiwalu Beethovenowskim
Muzyka klasyczna
Piotr Anderszewski: Pianista w wersji energetycznej