Palestyna na mundialu

Reprezentacja Palestyny przepadła w kwalifikacjach do mistrzostw świata, ale barwy tego kraju widać w Katarze wszędzie, nawet na boisku.

Publikacja: 14.12.2022 03:00

Wszechobecne w Katarze barwy Palestyny pokazują, jak żywa jej sprawa pozostaje w arabskiej społeczno

Wszechobecne w Katarze barwy Palestyny pokazują, jak żywa jej sprawa pozostaje w arabskiej społeczności

Foto: KARIM JAAFAR / AFP

Kiedy Maroko awansowało do ćwierćfinału, piłkarze nie rozwinęli wcale flagi swojego kraju. Świat obiegło zdjęcie, na którym prezentują z dumą flagę Palestyny. To dziś 33. uczestnik mundialu.

Palestyńskie barwy widzieliśmy już wcześniej, po meczach fazy grupowej paradowali z nimi Marokańczycy Abdelhamid Sabiri czy Jawad El Yamiq. Dali się porwać emocjom, choć ich kraj porządkuje relacje z Izraelem.

Czytaj więcej

Argentyna złamała Chorwację. Leo Messi zagra o złoto

Palestyńczyków mieszka w Katarze 200–250 tys. Trudno się dziwić, skoro kraj ten jest ambasadorem ich sprawy na arenie międzynarodowej. Souq Wakif, spacerowa część dzielnicy Msheireb, i deptak Corniche stały się w ostatnich dniach sercem świata muzułmańskiego, a wszechobecne barwy Palestyny pokazują, jak żywa jej sprawa pozostaje w arabskiej społeczności.

Jeszcze w fazie grupowej, podczas meczu Tunezja – Francja, kibic z flagą Palestyny wbiegł na boisko i przerwał mecz. Widzieliśmy transparenty, słyszeliśmy śpiewy.

Izraelczycy niemile widziani

Geopolityczną mapę turnieju komplikuje fakt, że w Katarze są także Izraelczycy. Gospodarze mundialu kilka tygodni przed rozpoczęciem imprezy pozwolili na bezpośrednie loty z Tel Awiwu do Dauhy, więc choć nie ma na mistrzostwach piłkarzy Izraela, to są tamtejsi dyplomaci oraz dziennikarze.

Praca tych ostatnich nie jest łatwa, miejscowi fani odmawiają wywiadów. Raz Shechnik z „Yediot Ahoronoth” uznał, że poda się za Ekwadorczyka. Wkrótce został zdemaskowany, a wideo, na którym wdaje się w wymianę zdań dotyczącą relacji izraelsko-palestyńskich, obiegło internet. Przestał być anonimowy i później wielokrotnie słyszał od kibiców, że nie jest w Katarze mile widziany.

– Kompletnie zmieniłem moje zdanie na temat tego kraju. Nie jesteśmy dla tutejszych mieszkańców ludźmi, oni chcieliby nas wymazać z mapy – przekonuje Shechnik w rozmowie z „New York Timesem”.

Kibice odmawiali także innym izraelskim dziennikarzom. Zdarzało się, że zakłócali transmisje, krzycząc: „Wolna Palestyna”. – Może co dziesiąty arabski kibic zgadzał się na rozmowę przed kamerą, wiedząc, skąd pochodzę. Zazwyczaj po prostu odwracali się plecami. Tylko niektórzy wdawali się w dysputę – mówi francuskiemu dziennikowi „Le Monde” korespondent izraelskiej telewizji Moav Vardi.

Być może takie zachowania to incydenty, bo większość z blisko 60 pracowników izraelskich mediów nie czuje się podczas mundialu źle, podobnie jak ok. 4 tys. izraelskich kibiców, którzy kupili bilety, choć na mistrzostwa nie awansowała ich drużyna.

Palestynę za państwo uznaje 138 ze 193 członków ONZ (jest państwem-obserwatorem w tej organizacji). Palestyna jest też członkiem UNESCO oraz Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl), choć jej terytorium od lat jest przedmiotem sporu z Izraelem.

Tylko w tym roku – według BBC – zginęło przez to 140 Palestyńczyków i 30 Izraelczyków. Katarskie media, relacjonując wydarzenia z Jerozolimy, piszą o „izraelskich siłach okupacyjnych”.

Wiedzieliśmy, że to będzie mundial inny niż wszystkie, gdyż największy piłkarski turniej pierwszy raz zawitał do świata arabskiego. Zagrożeń wypatrywaliśmy z różnych stron. Jedni obawiali się reglamentującego wolność emira, inni nacjonalizmu lub wręcz przeciwnie – obojętności gospodarzy. Turniej w Katarze okazał się jednak przede wszystkim świętem futbolu bez granic.

Wiara w kapitał bez ojczyzny

Miejsce w fazie pucharowej po raz pierwszy wywalczyły reprezentacje z sześciu kontynentów, a półfinału sięgnęło Maroko, które jednoczy pod swoją flagą obywateli świata, skoro 14 z 26 reprezentantów urodziło się poza krajem.

Impreza w Katarze jest inkluzywna także poza stadionem. Widzieliśmy miejscowych fanów wystrojonych w koszulki Neymara oraz hinduskich i lankijskich robotników ściskających kciuki za Leo Messiego, a obecnie na trybunach i ulicach dominują barwy Palestyny oraz Maroka, którego sukcesy jednoczą świat arabski oraz większość Afryki – niecałej, od lat trwa przecież spór o Saharę Zachodnią.

Globalna Północ miesza się z globalnym Południem, a Wschód z Zachodem. Realności nabierają frazesy Gianniego Infantino o futbolu jednoczącym ludzi, choć wiemy przecież, że w ustach szefa FIFA za sloganami kryje się raczej wiara nie w kibica, tylko kapitał pozbawiony narodowości.

Flagi z hasłami „Wolna Palestyna” to oczywiście także dowód, jak wybiórczo gospodarze mundialu podchodzą do zapraszania polityki na stadiony. Jeszcze niedawno ochroniarze zabierali przecież kibicom tęczową odzież i koszulki z hasłami wspierającymi rewolucję w Iranie. Światowa federacja, pod rękę z gospodarzami, wprowadziła na mistrzostwa świata podwójne standardy.

Piłka i polityka

Przeżywamy mundial, gdzie przyjemność miesza się z polityką. Piłka jest kopana z każdej strony. Prawdopodobnie tak politycznego turnieju – zarówno ze względu na jego gospodarza, jak i samych uczestników – jeszcze w dziejach mistrzostw świata nie było.

Doświadczyli tego chociażby reprezentanci USA podczas konferencji przed meczem z Iranem. Prawa do zadania pytania nie dostała żadna kobieta, a spośród 20 zadanych blisko połowa nie miała związku z futbolem. Zadbali o to Irańczycy, choć pół godziny wcześniej zgotowali prowadzącemu ich drużynę Carlosowi Queirozowi owację, gdy wyjaśniał, że najważniejsza jest piłka, a nie polityka.

Amerykański piłkarz Tyler Adams usłyszał, że źle wymawia nazwę Iran, i poproszono go, by wyjaśnił, jak czuje się czarnoskóry zawodnik reprezentujący kraj rasistów. Trener ekipy USA Greg Berhalter przekonywał zaś, że nie zna się na polityce, gdy zapytano go o różnice między irańskim oraz amerykańskim paszportem.

Usłyszeliśmy, że antyrządowe rozruchy w Iranie nie różnią się niczym od protestów francuskich „żółtych kamizelek” czy ataku zwolenników Donalda Trumpa na Kapitol, bo w każdym kraju istnieje opozycja, a ta sprzeciwiająca się władzy ajatollahów jest tylko głośną mniejszością.

Tani frazes

Tęsknotę za reprezentacją toczącej wojnę w Ukrainie Rosji wyrażali w Katarze serbscy kibice, chorwacki obrońca Dejan Lovren oraz urodzony i wychowany w Moskwie Kameruńczyk Gael Ondoua. Kibice Chorwacji wytykali zaś z trybun serbskie pochodzenie bramkarzowi Kanadyjczyków.

FIFA wystraszyła angielskich piłkarzy kary dla Harry’ego Kane’a za założenie tęczowej kapitańskiej opaski z napisem „One Love”, a zawodnicy z Iranu przemilczeli swój hymn jako wyraz sprzeciwu wobec teokratycznego reżimu krwawo pacyfikującego antyrządowe protesty. Kilka dni później już hymn wymruczeli, bo dostali pogróżki – nie chcieli ryzykować zdrowia i życia swoich rodzin.

Zmieniają się akcenty, ale mundial w Katarze to kolejny dowód, że próby oddzielania sportu od polityki to tylko tani frazes.

Kiedy Maroko awansowało do ćwierćfinału, piłkarze nie rozwinęli wcale flagi swojego kraju. Świat obiegło zdjęcie, na którym prezentują z dumą flagę Palestyny. To dziś 33. uczestnik mundialu.

Palestyńskie barwy widzieliśmy już wcześniej, po meczach fazy grupowej paradowali z nimi Marokańczycy Abdelhamid Sabiri czy Jawad El Yamiq. Dali się porwać emocjom, choć ich kraj porządkuje relacje z Izraelem.

Pozostało 94% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Mundial 2022
Influencer świętował na murawie po zwycięstwie Argentyny. FIFA prowadzi dochodzenie
Mundial 2022
Messi wskrzesza przeszłość. Przed Argentyną otwiera się szansa na lepsze jutro
Mundial 2022
Hubert Kostka: Idźmy argentyńską drogą
Mundial 2022
Szymon Marciniak: Z dżungli na salony
Mundial 2022
Stefan Szczepłek o finale mundialu: Tylko w piłce takie rzeczy