Cztery lata temu Portugalia jechała na mundial w Rosji jako mistrz Europy i marzyła o medalu. Porażka w 1/8 finału z Urugwajczykami była więc dla nich dużym rozczarowaniem.
Tamten mecz był popisem Edinsona Cavaniego, który strzelił dwa gole. Może dlatego Urugwajczyk zastąpił w poniedziałek w ataku Luisa Suareza, bezzębnego w pierwszym spotkaniu z Koreą. Ale i on nie zbawił reprezentacji, która pozostaje bez bramki na mundialu.
To był wieczór Bruno Fernandesa, który mógł zostać autorem pierwszego hat tricka w Katarze. Potwierdził, że jest zawodnikiem wszechstronnym, bo do dwóch asyst w wygranym meczu z Ghaną dołożył teraz dwa gole.
Wydawało się, że pierwszy z nich też będzie asystą, początkowo bramkę przypisano Cristiano Ronaldo, ale po telewizyjnych powtórkach okazało się, że gwiazdor Portugalii nie dotknął głową piłki dośrodkowanej przez Fernandesa, zanim wpadła ona do siatki.
Drugiego gola zawdzięcza temu, że Ronaldo nie było już na boisku. Inaczej to Cristiano podszedłby do rzutu karnego. Ale Fernandes też potrafi wykonywać jedenastki i szansy nie zmarnował.