Jak powinna być zarządzana i finansowana telewizja publiczna?

W większości państw UE utrzymano abonament, który u nas ma zniknąć. Ważną rolę odgrywają rady podobne do KRRiT

Aktualizacja: 14.03.2008 10:12 Publikacja: 14.03.2008 03:42

Dziennikarze TVP Małgorzata Wyszyńska i Piotr Kraśko

Dziennikarze TVP Małgorzata Wyszyńska i Piotr Kraśko

Foto: Fotorzepa, Michał Warda Mic Michał Warda

Platforma Obywatelska chce zmienić publiczną telewizję, bo według polityków partii rządzącej odeszła od swojej misyjnej funkcji.

TVP ma dominującą pozycję na rynku, zarówno jeśli chodzi o oglądalność, jak i przychody z reklam. Programy misyjne przynoszą jednak zaledwie 4 proc. oglądalności stacji.

Jednym z reformatorskich pomysłów jest likwidacja abonamentu. – Jest on ciężarem archaicznym – stwierdził ostatnio premier Donald Tusk.To jednak najpopularniejsze rozwiązanie w Europie. W większości krajów telewizję zasila abonament. – Dziwi mnie, że rzekomo najbardziej proeuropejska partia w Polsce dąży do zdemolowania praktykowanego w Unii Europejskiej rozwiązania – komentuje Andrzej Urbański, prezes TVP. – To w konsekwencji doprowadzi do zniszczenia Polskiego Radia i znacznego osłabienia pozycji telewizji publicznej.

Stacje komercyjne zarzucają TVP, że wykorzystuje abonament do finansowania przedsięwzięć czysto komercyjnych i proponowania zaniżonych cen reklam, psując rynek. – Nie mamy nic przeciwko finansowaniu TVP z abonamentu. Powinien on być jednak wykorzystywany do finansowania działalności misyjnej, a nie do budowania finansowego imperium i dominacji na rynku reklamowym – mówi „Rz” Karol Smoląg, rzecznik TVN.– Nic takiego nie robimy – odpiera prezes Urbański.

Połączenie dochodów z reklam wraz ze środkami publicznymi to najczęstsza forma finansowania telewizji publicznych w Europie. Spośród 27 państw UE jedynie siedem zdecydowało się na finansowanie albo jedynie ze środków publicznych (np. Dania), albo wyłącznie ze środków komercyjnych (Luksemburg).

Spore kontrowersje wzbudza także planowana zmiana sposobu wybierania władz TVP. Według pomysłu rządu powoływanie i odwoływanie członków rady nadzorczej i zarządu TVP przeszłoby z rąk KRRiT do Urzędu Komunikacji Elektronicznej, który podlega premierowi.

Zwolennicy tego rozwiązania twierdzą, że w obliczu bliskiej cyfryzacji telewizji kompetencje wyboru władz i np. nadawania koncesji będą należeć do jednej instytucji. Przeciwnicy głoszą, że przekazanie tych kompetencji urzędnikowi podległemu rządowi upolityczni szefostwo mediów publicznych.W Europie najpopularniejszym rozwiązaniem jest powoływanie organu na kształt polskiej KRRiT, która ma oddzielać polityków od publicznej telewizji.

Praktyka pokazuje jednak, że takie rozwiązanie zależy od standardów i kultury politycznej danego kraju.

Szef resortu skarbu Aleksander Grad uzależnia udzielenie absolutorium władzom telewizji publicznej i Polskiego Radia od odpowiedzi na kilkadziesiąt pytań. Mają na to czas do 10 kwietnia.

– Doszło do kuriozalnej sytuacji prawnej, że minister skarbu, nadzorujący te spółki i odpowiadający za ich gigantyczny majątek, nie ma możliwości skutecznego reagowania na to, co się w nich dzieje, nawet jeśli stwierdzi działania niegospodarne lub niezgodne z prawem – mówił wczoraj Grad. – Jedyne, co mogę zrobić, to zadawać pytania i domagać się wyjaśnień – dodał. Zaapelował też do członków władz TVP i Polskiego Radia o „zachowanie szczególnej staranności” w zarządzaniu tymi spółkami. – Zarząd TVP utajnił audyt spółki, więc nie mogę poinformować opinii publicznej, jak działa publiczna telewizja i jak wydawane są publiczne pieniądze. Powiem tylko, że w świetle audytu jestem zdecydowany nie udzielić absolutorium zarządowi TVP – mówił minister. Rada nadzorcza TVP ma odpowiedzieć m.in., w jaki sposób ocenia skuteczność działania zarządu, czy TVP posiada „aktualną, kompletną i spójną strategię” oraz czy zdaniem rady środki z abonamentu są gospodarnie i rzetelnie wykorzystywane.

Beata Chomątowska

Roczny budżet BBC to 4 mld funtów. Z tego trzy czwarte pochodzi z abonamentu (stacje telewizyjne i radiowe na rynku brytyjskim nie mają prawa nadawać reklam). W tym roku jego wysokość ustalono na 11 funtów miesięcznie. I choć od lat w Wielkiej Brytanii trwa debata, czy powinno się pobierać abonament za samo posiadanie telewizora, podatek ten płaci aż 96 proc. rodzin. Jeśli ktoś nie zapłaci, może się spodziewać, że pod jego dom podjedzie samochód z anteną do namierzania sygnału telewizyjnego. Jeśli go wykryje, inspektor skieruje sprawę do sądu. Osobie uchylającej się od płacenia grozi 1000 funtów grzywny lub więzienie.

Większość obywateli uważa, że BBC to skarb narodowy, ale abonament powinni płacić tylko ci, którzy chcą ją oglądać. Coraz częściej słychać też głosy, że inni nadawcy powinni konkurować z BBC o część funduszy na programy misyjne. Takie rozwiązanie popiera np. główny doradca rządu ds. mediów Lord Burns.

Do niedawna nadzór nad BBC sprawowała rada gubernatorów wybierana na czteroletnią kadencję. Jej członkowie byli nominowani przez królową na wniosek premiera. Rada wybierała dyrektora generalnego BBC, ale nie mogła ingerować w sprawy programowe. Zarzuty, że politycy mają za duży wpływ na media, spowodowały, że w 2007 r. zmieniono strukturę zarządzania BBC. Radę gubernatorów zastąpiło BBC Trust – ciało składające się z 12 osobistości, które mają sprawować kontrolę nad korporacją w imieniu społeczeństwa. Kandydatów do tej rady proponuje rząd.

Wojciech Lorenz

Publiczna telewizja RAI opłacana jest w połowie z abonamentu, w połowie z wpływów reklamowych. To daje w sumie 3 mld euro rocznie. Abonament wynosi 106 euro rocznie i jest najniższy w krajach starej UE. Płaci go 75 proc. gospodarstw domowych. RAI żąda, by policja skarbowa skontrolowała te, które nie płacą, ale do kontroli nie doszło i nie wiadomo, czy dojdzie.

Mimo licznych protestów RAI domaga się abonamentu od osób, które nie mają telewizora, ale np. komputer lub telefon komórkowy, w którym oglądają telewizję. Jest pomysł, by abonament znieść, jednak na to się parlament nie zgodzi. Pojawiła się też propozycja opodatkowania osób, gdy kupują telewizor, ale z powodów konstytucyjnych tego się raczej wprowadzić nie uda. RAI ma trzy główne programy ogólnokrajowe i wiele tematycznych, które dają jej 45-proc. udział w rynku. Telewizja Silvio Berlusconiego Mediaset też ma trzy programy i 45 proc. rynku, co powoduje ostrą walkę o wpływy z reklam. Na to nakłada się konflikt interesów Berlusconiego, który był jednocześnie premierem i właścicielem stacji prywatnej. Zarzucano mu też, że usiłuje wpłynąć na polityczną wymowę RAI. Na początku lat 90. RAI 1 było kanałem chadecji, RAI 2 – socjalistów, a RAI 3 – komunistów. W zarządzie jest dziewięć osób: siedem mianuje komisja parlamentarna, dwóch – minister skarbu. Mandat trwa trzy lata, ale można go przedłużyć.

Politycy poprzez komisję parlamentarną wpływają na wybór zarządu, a więc i w pewnym stopniu na wymowę polityczną programów.

Piotr Kowalczuk

Właścicielem publicznej stacji jest Fundacja Zarządu Szwedzkiego Radia, Telewizji i Radia Edukacyjnego. Zdaniem wielu daje jej to niezależną pozycję, bo taka forma własności jest ścianą przeciwpożarową między firmą a państwem. Przewodniczącego Fundacji Zarządu i jego zastępców wybiera rząd. Wiceprzewodniczącego, dyrektora i członków – Fundacja Zarządu. W skład 13-osobowego zarządu wchodzą też m.in. reprezentanci różnych organizacji i instytucji.

Telewizja publiczna jest finansowana głównie z obowiązkowych opłat za abonament.

W ubiegłym roku wyniosły one 4 miliardy koron. Inne źródła dochodów (ok. 460 milionów koron) to wpływy z praw do emisji programów, działalności wydawniczej i sponsorskiej. Telewizja jest wolna od reklamy, ale jej oglądalność spada. W ubiegłym roku wyniosła jedynie 31,5 proc.

Aż 90 proc. Szwedów płaci abonament (za ten rok równowartość 730 zł).

Gdy okazało się, że minister kultury Cecilia Stegö-Chilo przez 16 lat nie płaciła abonamentu, musiała natychmiast złożyć dymisję. I nie miało znaczenia, że jej mąż zapłacił abonament kilka dni przed jej mianowaniem. Media donoszą, że nadgorliwi kontrolerzy, zarabiający na prowizji, ścigają migających się od płacenia z aparatami do namierzania fal i bawią się w prywatną policję.

Przedstawiciele publicznej stacji obawiają się, że jeżeli państwo finansowałoby jej działalność, oznaczałoby to większe uzależnienie od niego.

Anna Nowacka-Isaksson

Nadzór nad litewską telewizją LRT sprawuje 12-osobowa rada wybierana na sześć lat. Czterech członków rady powołuje prezydent Litwy, kolejnych czterech Sejm – w tym dwóch kluby opozycyjne. Po jednym przedstawicielu powołują społeczne organizacje – Rada Naukowców Litwy, Rada Oświaty Litwy, Asocjacja Twórców Litwy oraz Konferencja Biskupów Litwy.

Rada podejmuje decyzje zwykłą większością głosów co powoduje, że do tej pory nie wynikały większe polityczne napięcia. Żadne z politycznych ugrupowań nie ma decydującego wpływu na funkcjonowanie publicznego nadawcy. Rada ma szerokie uprawnienia. Co roku zatwierdza treść programu i kontroluje jego realizację. Sprawdza też finanse telewizji. Ma także duży wpływ na politykę kadrową publicznego nadawcy, m.in. zatwierdza na okres pięciu lat generalnego dyrektora LRT i jego zastępców. Publiczna telewizja jest dotowana z budżetu państwa. W 2006 r. budżet litewskiego radia i telewizji wynosił ponad 68 mln litów. Działalność komercyjna LRT, w tym wpływy z reklam, zapewnia jedynie 36 proc. wszystkich przychodów, resztę – 42 mln litów pokryto z budżetu państwa. Przed kilkoma laty odbyła się dyskusja o wprowadzeniu abonamentu dla posiadaczy telewizorów. Jednak Sejm nie zdecydował się na to.

Wśród 10 największych kanałów telewizyjnych publiczna jedynka w rankingach oglądalności plasuje się na trzecim miejscu. Jej oglądalność wynosi nieco ponad 12 proc. Publiczna dwójka ma zaledwie 1 proc.

Robert Mickiewicz

Media publiczne przynajmniej w teorii są odłączone od państwa i partii politycznych. Dlatego finansuje się jez abonamentu, a nie z podatków. Telewizją steruje rada radiofonii i telewizji (Rundfunkrat) oraz wybrany przez nią intendent i rada zarządzająca (Verwaltungsrat). W tych gremiach zasiadają przedstawiciele wszystkich ważnych grup społecznych: partii (stanowią nie więcej niż 30 proc.), Kościołów, związków zawodowych itd.

Telewizja publiczna nadaje 12 programów krajowych, osiem regionalnych i trzy transnarodowe. Dla dwóch największych stacji publicznych ARD i ZDF opłata abonamentowa stanowi ok. 85 proc. dochodów. Mogą one też zawierać umowy sponsoringowe i emitować reklamy. W 2005 r. ARD zasiliło z abonamentu 5,119 mld euro, a ZDF – 1,62 mld euro. Ściąganiem abonamentu zajmuje się Gebühreneinzugszentrale (GEZ). Ta instytucja dzieli też fundusze między media publiczne i aktualizuje bazę z danymi osób płacących abonament. Za jego nieuiszczanie są wysokie kary ściągane przez firmy windykacyjne. Ukryć posiadanie telewizora trudno, bo po ulicach regularnie jeżdżą specjalne wozy GEZ wyposażone w satelitę.

Zasady podziału środków z abonamentu ustala powołana przez rządy krajów związkowych komisja określająca potrzeby nadawców publicznych (KEF). Składa się z 16 ekspertów powoływanych na pięć lat. W 2007 r. miesięczny abonament telewizyjny, który obejmuje automatycznie opłatę za radio, wynosił 17,03 euro (rocznie 204,36 euro).

Aleksandra Rybińska

Radę radiofonii i telewizji na czteroletnią kadencję wybiera parlament. Rada powołuje rady nadzorcze telewizji, a te – zarządy. Władze mediów są zatem uzależnione od partii politycznych. Z tego powodu dochodziło wielokrotnie do skandali. Z doświadczeń wynika, że węgierska telewizja publiczna wspiera aktywnie każdą ekipę rządzącą. Nadaje trzy programy (MTV 1 i MTV 2 i Duna TV dla węgierskiej diaspory). Węgrzy wolą jednak konkurencyjne telewizje komercyjne (RTL Club i TV 2). Media publiczne finansuje się z dotacji budżetowej. W efekcie w ofercie telewizji publicznej nie występują kanały tematyczne.

W połowie lat 90. w wyniku pracy nad ustawą o radiofonii i telewizji podjęto decyzję o przeniesieniu jednego z dwóch kanałów telewizji publicznej na satelitę, by zrobić miejsce dla kanału komercyjnego. Telewizja publiczna padła ofiarą ostrej wojny medialnej oraz systemu nominacji, który okazał się nieskuteczny do wyborów prezesa i nigdy nie otrząsnęła się z konsekwencji tej zmiany.

W latach 90. problemem była niska ściągalność abonamentu. W 2002 roku zniesiono go, pozostawiając bankrutującą telewizję publiczną na łasce budżetu państwa. Szacuje się, że telewizja publiczna przynosi dziennie około 70 tys. dolarów strat.

Mimo ciągłych dopłat jej zadłużenie wciąż rośnie i ocenia się je aktualnie na 50 mln euro. Przekazywanie dotacji i umarzanie długów przez rząd jest odbierane jako swoista zapłata za usługi świadczone na rzecz rządzącej siły politycznej.

Andrzej Niewiadowski

cyb

Platforma Obywatelska chce zmienić publiczną telewizję, bo według polityków partii rządzącej odeszła od swojej misyjnej funkcji.

TVP ma dominującą pozycję na rynku, zarówno jeśli chodzi o oglądalność, jak i przychody z reklam. Programy misyjne przynoszą jednak zaledwie 4 proc. oglądalności stacji.

Pozostało 98% artykułu
Media
Donald Tusk ucisza burzę wokół TVN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Media
Awaria Facebooka. Użytkownicy na całym świecie mieli kłopoty z dostępem
Media
Nieznany fakt uderzył w Cyfrowy Polsat. Akcje mocno traciły
Media
Saga rodziny Solorzów. Nieznany fakt uderzył w notowania Cyfrowego Polsatu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Media
Gigantyczne przejęcie na Madison Avenue. Powstaje nowy lider rynku reklamy na świecie