W kryzysie wielki świat jest mniej ważny

- Od szefowej działu zagranicznego „New York Timesa” usłyszałem, że AFP jest zbyt propalestyńska. Od francuskiego MSZ, że zbyt proizraelska - mówi Pierre Louette, prezes Agence France Presse

Publikacja: 09.02.2009 04:11

W kryzysie wielki świat jest mniej ważny

Foto: AFP

[b]Rz: Jak zmienia się popyt na informację podczas kryzysu gospodarczego? [/b]

[b]Pierre Louette:[/b] Pierwszy sygnał, że coś się zmienia, to kurczące się możliwości finansowe klientów. Mają mniej pieniędzy, więc tną wydatki, często właśnie na pozyskanie informacji. Drugi sygnał to zdecydowanie większy popyt na informację lokalną. Jednocześnie widać, że nasi klienci potrzebują globalnego kontekstu tego, co dzieje się w ich kraju. Najczęściej poszukują go w telewizji, natomiast prasa ich zdaniem powinna być coraz bardziej lokalna. Wielki świat jest mniej ważny, bo chcą się dowiedzieć, jak kryzys dotknął ich miasta, nawet dzielnicy.

[b]Jak lokalna jest dzisiaj AFP? [/b]

Coraz bardziej. Zresztą zawsze tak było, że nasza agencja bardziej skupiała się na lokalnych wydarzeniach niż jakakolwiek inna agencja światowa. Associated Press wyspecjalizowała się w podawaniu informacji dla Amerykanów. Reuters z kolei poszedł bardziej w kierunku gospodarki i finansów, dlatego siłą rzeczy skupia się na wybranych krajach. Naszą bazą jest Francja, ale nasz rynek nie jest wystarczająco szeroki, dlatego jedynym wyjściem stało się bycie agencją multilokalną i wieloregionalną. Jesteśmy już bardzo silni w Azji i nadajemy np. z Tajlandii dla Malezji, z Wietnamu na Laos, do Kambodży i Tajlandii czy z Indonezji do Australii. Nie skupiamy się na pisaniu o Indonezji dla Francuzów. Podobnie jest w Afryce, gdzie mamy dwukrotnie więcej ludzi i biur niż AP i Reuters. Oczywiście nigdy nie będziemy tak lokalni w Polsce jak Polska Agencja Prasowa. Nie mamy wielkiego zespołu piszącego po polsku i nie ma możliwości, żebyśmy konkurowali z krajowymi agencjami w 175 krajach. To byłoby nieopłacalne.

[wyimek]Od szefowej działu zagranicznego „New York Timesa” usłyszałem, że AFP jest zbyt propalestyńska. Od francuskiego MSZ, że zbyt proizraelska. Czyli wszystko było OK [/wyimek]

[b]Czy recesja zmusiła pana do drastycznych cięć?[/b]

Bardzo ostro dzisiaj nad tym pracujemy. Niektórzy z naszych klientów mają poważne kłopoty, musimy się do tego dostosować. Ale w żadnym wypadku nie przewiduję zwijania interesów, zamykania biur, ograniczenia serwisów, które dzisiaj nadajemy w sześciu językach. Przyglądam się szczególnie kosztom łączności, być może gdzieś zmniejszymy personel. Ale nie cofnę decyzji o otwarciu dwóch biur – w Libii i Arabii Saudyjskiej, bo kraje te liczą się coraz bardziej. Ograniczanie działalności byłoby wbrew naszym interesom. Jeśli sytuacja będzie naprawdę poważna, raczej zetnę koszty w Paryżu niż na świecie. W kryzysie zawsze jest tak, że trzeba pracować więcej za mniejsze pieniądze.

[b]Jakie ma pan plany wobec biura warszawskiego?[/b]

Będziemy je rozwijać. Chcę, żeby Warszawa stała się dla AFP regionalnym centrum informacyjnym. Już teraz z Warszawy pokrywamy także kraje bałtyckie. Z Polski zawsze jest dużo informacji i jest na nie popyt.

[b]Skoro AFP ma tak dobre informacje, to proszę powiedzieć, ile pana zdaniem potrwa kryzys na rynku mediów?[/b]

Według naszych prognoz – rok, półtora. Może nawet dwa lata. Ten kryzys ma wyjątkowo silny wpływ na kondycję mediów. Już teraz wiadomo, że wpływy z ogłoszeń spadają drastycznie, a więc kondycja finansowa prasy gwałtownie się pogarsza.

[b]A nie jest tak, że kiedy sytuacja jest trudna, czytelnicy szukają racjonalnego wytłumaczenia tego, co się dzieje, i chcą również wiedzieć, jak wyglądają perspektywy na przyszłość?[/b]

Oczywiście, dlatego cały czas wzbogacamy serwis. Wymyślamy nowe produkty, zamieszczamy grafiki i więcej informacji gospodarczych. Robimy wszystko, aby nasi odbiorcy mogli zrozumieć, a także wytłumaczyć wyjątkowe realia, w jakich żyjemy. Ale mamy już takie sytuacje, że klienci ograniczają wydatki, wybierają uboższe opcje albo mówią wręcz: nie jesteśmy w stanie już wam płacić. Dlatego staramy się, żeby nasz serwis był bogatszy. Taki kryzys dla dziennikarzy to wyjątkowa okazja.

[b]Czas kryzysu to zawsze również czas przyspieszenia fuzji i przejęć. Czy nie obawia się pan, że jakaś organizacja może zechcieć przejąć AFP? Tak przecież stało się np. z Reutersem?[/b]

To nie jest możliwe. Nasza struktura jest wyjątkowa i nikt nie posiada np. akcji AFP, bo my nie emitujemy akcji. W przypadku Reutersa było inaczej, ponieważ jest to firma giełdowa. Większość agencji światowych to spółdzielnie. AP ma ponad 200 właścicieli, którymi są gazety. W Deutsche Press Agentur udział ma państwo, aby w ten sposób wesprzeć niemieckie wiadomości na świecie, włoska ANSA to mieszanka udziałowców, rządu i gazet. Naszym właścicielem nie są gazety, ale mamy ośmiu ich przedstawicieli w radzie nadzorczej, dwóch pochodzi z radia i telewizji, trzy osoby reprezentują rząd. To rząd jest naszym największym klientem i z prenumeraty państwowej mamy 40 proc. naszych wpływów. Francja jest potęgą liczącą się w światowej polityce, więc musi mieć i rzetelną informację z całego świata.

[b]Teksty dziennikarzy AFP są redagowane przez Francuzów. Czy nie narzuca to francuskiego punktu widzenia informacjom?[/b]

Nasze teksty piszą dziennikarze wielu narodowości. Serwis arabski jest pisany przez arabskich dziennikarzy – Syryjczyków, Libijczyków, Palestyńczyków, potem redaguje je Libanka. I z jakichś powodów wybrali pracę dla nas, a nie dla Reutersa czy AP. Królewska rodzina w Arabii Saudyjskiej wybrała AFP, nie chcąc już anglosaskiego punktu widzenia. W AP większość kierownictwa to Amerykanie. My nawet w paryskiej centrali zatrudniamy ponad 100 cudzoziemców. Redaktorem naczelnym jest Francuz serbskiego pochodzenia, Nikola Militic, jego zastępcy to Australijczyk i Brytyjczyk, szefem biura na Azję jest Szkot.

[b]Francja ma nie tylko silny rząd, ale i bardzo silnego prezydenta. Czy pamięta pan taką sytuację, że zadzwonił telefon z Pałacu Elizejskiego z jakimś poleceniem?[/b]

W przeszłości dochodziło do wielkich tarć, np. podczas wojny w Algierii. Takie sytuacje z pewnością się zdarzają, ale ich konsekwencje nie są daleko idące. Każdy francuski rząd miał jakieś powody do niezadowolenia z tego, co piszą nasi dziennikarze. Trudno. Ale pamiętam również, że podczas podróży do Nowego Jorku spotkałem się z szefową działu zagranicznego „New York Timesa”. Kiedy zapytałem ją, co chciałaby zmienić w naszym serwisie, powiedziała: „Jesteście zbyt propalestyńscy”. Postanowiłem się tym zainteresować, chociaż uważałem, że nie ma racji. Kiedy wróciłem do Paryża, zadzwonił telefon z francuskiego MSZ. – Mamy problem – usłyszałem. – Władze palestyńskie są zdania, że AFP jest zbyt proizraelska. I już wiedziałem, że wszystko jest w porządku. A teraz już jako prezes od trzech lat otrzymuję listy protestacyjne i od socjalistów, i od konserwatystów, ale nic to zmienia w sposobie, w jaki działamy.

[b]Nie jest pan dziennikarzem. Co trzeba zrobić, żeby zostać prezesem AFP?[/b]

Mam za sobą pracę w Trybunale ds. Rozrachunków, takiej francuskiej NIK. W latach 1993 – 1995 pracowałem w gabinecie premiera, gdzie zajmowałem się komunikacją, potem w telewizji. Osiem lat terminowałem w sektorze prywatnym, głównie w firmach reklamowych, wreszcie w firmie zajmującej się przejęciami i inżynierią finansową. Ale to AFP zawsze mi się podobała najbardziej. Dlatego, kiedy zaproponowano mi posadę wiceprezesa, natychmiast ją przyjąłem. W 43. urodziny zostałem szefem agencji. Nasze przychody to 275 mln euro, zatrudniamy 2200 osób i jesteśmy dziś firmą globalną.

I chociaż zarabiam mniej niż w sektorze prywatnym, jest to najlepsza praca, jaka mogła mi się trafić.

Media
Donald Tusk ucisza burzę wokół TVN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Media
Awaria Facebooka. Użytkownicy na całym świecie mieli kłopoty z dostępem
Media
Nieznany fakt uderzył w Cyfrowy Polsat. Akcje mocno traciły
Media
Saga rodziny Solorzów. Nieznany fakt uderzył w notowania Cyfrowego Polsatu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Media
Gigantyczne przejęcie na Madison Avenue. Powstaje nowy lider rynku reklamy na świecie