Reklama
Rozwiń

Nowe książki w jednej cenie

Projekt ustawy o jednolitej cenie zakłada, ?że przez rok od wprowadzenia książki na rynek ?nie będzie jej można kupić w promocji.

Aktualizacja: 21.02.2014 01:39 Publikacja: 20.02.2014 22:07

Nowe książki w jednej cenie

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska MS Magda Starowieyska

Jak tłumaczą wydawcy, celem forsowanego przez nich rozwiązania jest ochrona małych księgarni, bo w dzisiejszych realiach przegrywają rywalizację o klienta z wielkimi sieciami, które stać na obniżanie cen rynkowych nowości. Projekt przewiduje obowiązek sprzedaży wszystkich egzemplarzy danej książki wprowadzonej na rynek po takiej samej cenie przez 12 miesięcy.

– W innych krajach, które wdrożyły podobne przepisy, ten okres waha się, bodajże, od dziewięciu miesięcy do dwóch lat. W naszym przypadku po długich dyskusjach zdecydowaliśmy się na 12 miesięcy – mówił mec. Maciej Ślusarek z kancelarii LSW, autor gotowego już projektu ustawy, którym wydawcy chcą zainteresować posłów, by trafił do Sejmu jako projekt poselski.

Gdyby nowe przepisy weszły w życie (najwcześniej byłoby to możliwe w 2016 r.), cenę zaproponowaną przez wydawcę lub importera książkowej nowości sprzedawca mógłby obniżyć wyłącznie o maksymalnie 5 proc. Wyjątkami miałyby być rabaty udzielane bibliotekom, placówkom oświatowym i instytucjom kultury (możliwy nawet 20-proc. upust), klientom targów książki i stowarzyszeniom rodziców kupującym podręczniki (do 15 proc. zniżki). Ustalona cena książki wprowadzanej na rynek byłaby przekazywana do Biblioteki Narodowej i ewentualnie nadrukowywana na książce. Złamanie zapisu byłoby wykroczeniem zagrożonym grzywną. Możliwe byłoby też zaskarżanie takich przypadków do sądu jako nieuczciwej konkurencji.

Projekt obejmuje audiobooki, ale e-booków już nie, m.in. z uwagi na problemy z ich definicją (prawo europejskie traktuje je jak usługę, a nie produkt).

Przepisy o jednolitej cenie książki mają wprowadzone inne kraje europejskie: Niemcy, Grecja, Austria, Hiszpania, Francja, Holandia i Włochy. Polska ustawa wzorowana jest na dokumencie francuskim. Kto zyskałby na nowym przepisie? – Zależy nam na tym, by część ceny została w małych księgarniach, tak by mogły dalej sprzedawać książki, a nie w coraz większym stopniu artykuły papiernicze i kosmetyki – mówił Włodzimierz Albin, prezes Polskiej Izby Książki. Jak dodał, dziś w chwilę po wprowadzeniu książki do sprzedaży wielkie księgarnie obniżają ich ceny nawet o 20-40 proc. – My udzielamy sięgających ponad 40 proc. rabatów hurtownikom, a następnie kolejnych 30 proc. – sieciom księgarskim. Jako wydawcy w takiej sytuacji często ustalamy ceny z górką. Oczekujemy, że po proponowanych zmianach będziemy mogli zwiększać nakłady książek, a ich ceny spadną.

Mimo że ustawę firmuje Polska Izba Książki, w branży słychać także głosy przeciwne tak sztywnym rozwiązaniom. – Szwajcarzy odrzucili pomysł regulowania kwestii cen książek ustawą w referendum. Wielka Brytania zrezygnowała z posiadanej ustawy tego typu, Szwedzi także. Cała Skandynawia nie ma dzisiaj takich ustaw, funkcjonują porozumienia branżowe – przypomina Renek Mendruń, analityk rynku wydawniczego, pracownik Biblioteki Narodowej.

Wydawcy argumentowali, że Polski nie należy porównywać do krajów skandynawskich, a w Wielkiej Brytanii od czasu rezygnacji z tzw. net book agreement liczba księgarni spadła, a sprzedaż książek przesunęła się do księgarni sieciowych i internetu. Przypominają też, że UE, która badała tego rodzaju rozwiązania stosowane w krajach członkowskich w poprzednich latach, nie doszukała się w nich mechanizmów naruszających wolną konkurencję.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki, m.lemanska@rp.pl

Jak tłumaczą wydawcy, celem forsowanego przez nich rozwiązania jest ochrona małych księgarni, bo w dzisiejszych realiach przegrywają rywalizację o klienta z wielkimi sieciami, które stać na obniżanie cen rynkowych nowości. Projekt przewiduje obowiązek sprzedaży wszystkich egzemplarzy danej książki wprowadzonej na rynek po takiej samej cenie przez 12 miesięcy.

– W innych krajach, które wdrożyły podobne przepisy, ten okres waha się, bodajże, od dziewięciu miesięcy do dwóch lat. W naszym przypadku po długich dyskusjach zdecydowaliśmy się na 12 miesięcy – mówił mec. Maciej Ślusarek z kancelarii LSW, autor gotowego już projektu ustawy, którym wydawcy chcą zainteresować posłów, by trafił do Sejmu jako projekt poselski.

Media
Szefowa wyszukiwarek Google’a: AI stworzy wiele możliwości, ale trzeba być ostrożnym
Media
Donald Trump odsuwa termin sprzedaży TikToka. „Nie chce, by aplikacja zniknęła”
Media
Disney broni Dartha Vadera przed AI. „Midjourney to bezdenna studnia plagiatu”
Media
Wolność słowa dla ludzi, nie dla sztucznej inteligencji
Media
Właściciel TVN dzieli się na dwie części. Co z polską telewizją?