Przybywa prognoz przewidujących, że dynamika wydatków na reklamę po okresie prosperity zacznie spadać. – W naszym ostatnim raporcie zakładamy wyhamowanie rynku, które zacznie się w drugiej połowie roku i będzie kontynuowane w następnym. Jeśli chodzi o 2008 rok, to wzrost będzie dwucyfrowy, ale druga połowa może już przynieść wzrost mniejszy niż 10 proc. – mówi Maciej Chodorowski, członek zarządu CR Media Consulting.
W ubiegłym roku polski rynek reklamy był wart ok. 6,6 mld zł i zwiększył się według Ad. Media Raportu publikowanego przez CR Media o 12,8 proc. Dom mediowy Starlink szacował wzrost jeszcze wyżej – na 14,5 proc. Teraz obie firmy przewidują, że w drugim półroczu rozpędzony rynek reklamowy zwolni. – Nie wykluczam korekty naszych prognoz dla przyszłego roku. Dotychczasowa przewidywała wzrost na poziomie powyżej 8 proc., ale może się okazać, że wzrost będzie niższy – mówi „Rz” Maciej Chodorowski.
Niedawno podobną korektę wprowadził dla prognoz globalnych wpływów reklamowych dom mediowy Universal McCann. Według niego tegoroczny wzrost wpływów z reklamowy wyniesie 4,4 proc., choć jeszcze pół roku temu szacował go na poziomie 4,6 proc. Zmieniona prognoza Universal McCann zakłada, że globalny rynek reklamy osiągnie w tym roku wartość 667,9 mld dol.
Jednak na polskim rynku zdania co do tego, czy czeka nas wyhamowanie rynku reklamy, są wciąż podzielone. – O takim trendzie mówi się dziś w kontekście Europy Zachodniej. Patrząc z krajowej perspektywy, te przewidywania się nie potwierdzają. Budżety naszych klientów są porezerwowane na cały rok. Myślę, że pytanie, jak się zachowa polski rynek, to pytanie o to, jak bardzo gospodarka zwolni w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych, bo funkcjonujemy dziś w systemie naczyń połączonych – mówi Jacek Dzięcielak, prezes domu mediowego MPG.
Według CR Mediów w tym roku polski rynek reklamy będzie wart ponad 7 mld zł. – Nasza gospodarka trzyma się nieźle, choć widać symptomy, że sytuacja może się pogorszyć. I nie chodzi tu o wzrost cen czy inflację, ale o wskaźniki koniunktury, które zaczęły spadać już na początku roku – mówi Maciej Chodorowski.