- To księga rodzaju Europy Środkowej i Wschodniej — mówiła Natalia Gorbaniewska, przewodnicząca jury, we wrocławskim Teatrze Muzycznym Capitol podczas gali na której ogłoszono werdykt. — Jest jakby stworzona dla Angelusa, choć kiedy była napisana, naszej nagrody jeszcze nie było. Może właśnie dla niej wrocławianie wymyślili Angelusa — zauważyła.
Esterhazy pokonał niezwykle silną konkurencję. W tym roku do konkursu zgłoszono 51 książek, do finału zakwalifikowano 7, m.in. nagrodzoną nagrodą Nike powieść Olgi Tokarczuk „Bieguni” czy „Przy obieraniu cebuli” Guntera Grassa, laureata literackiego Nobla.
- Tu nie ma pokonanych, choć jeden musiał zostać zwycięzcą — powiedział „Rz” Esterhazy po uroczystości, zapytany jakie to uczucie zdobyć większe uznanie od Guntera Grassa. — Nie wartościuję nagród, nie ma dla mnie ważniejszej i mniej ważnej. Każda pomaga w pracy, ale ja nie tworzę z myślą o laurach.
Jeden z najwybitniejszych pisarzy węgierskich podkreślał, że mówi o tym ze swobodą, bo jest laureatem wielu europejskich nagród literackich (m. in. Nagrody Pokojowej Niemieckich Księgarzy). — Największa satysfakcja to napisanie książki w sposób, jaki autor sobie zaplanował na początku. I jej dobry los, ale nie w sensie zdobycia nagrody.
„Harmonia caelestis” to jeden z takich właśnie sukcesów. Esterhazy, potomek jednego z najstarszych rodów arystokratycznych, opowiada historię swej rodziny. W części pierwszej spisał opowieści, anegdoty i legendy z dawniejszych wieków. Natomiast w drugiej — losy węgierskiej arystokracji w latach komunizmu, gdy utraciła majątek i była wysiedlona z Budapesztu.