Sen w samym środku jawy

Półka z poezją

Publikacja: 02.01.2009 06:16

Red

W syntetycznych opracowaniach dotyczących dziejów powojennej literatury polskiej nazwisko Wojciecha Kawińskiego się pojawia, ale w rzeczy samej na marginesie, jako jednego z wielu – raczej dalszych niż bliższych – współpracowników orientacji poetyckiej Hybrydy mającej swoje głośne pięć minut w pierwszej połowie lat 60. XX wieku. Tymczasem romans Kawińskiego z orientacją, której ton nadawali poeci z Warszawy przede wszystkim, a więc Krzysztof Gąsiorowski, Zbigniew Jerzyna i Jarosław Markiewicz, był romansem całkiem przelotnym.

Szkic Jana Pieszczachowicza zatytułowany znacząco „W bólu nadzieja”, którym opatrzony został jeszcze gorący zbiór wierszy Kawińskiego „Dwa lata wierszy”, dobitnie przekonuje, że warto się wsłuchać w głos tego skromnego, funkcjonującego nieco na uboczu współczesnego życia literackiego i kulturalnego pisarza, który w 2009 roku świętował będzie jubileusz 70-lecia.

Co ciekawe, na zbiorek „Dwa lata wierszy” składają się utwory powstałe w ciągu dwu lat, mianowicie w latach 1996 i w 2003. Lektura tych utworów pozwala się zorientować, że mamy do czynienia z poetą wielkiego talentu i serca – to po pierwsze, a po drugie – z poetą, który nie wszedł do literatury, aby rozwalać zastany porządek, aby stawiać barykady. Chciałoby się dodać, jak na poetę z Krakowa przystało. Bo trzeba wiedzieć, że urodzony w roku 1939 w Dębicy Kawiński całe swoje dorosłe życie związał na dobre i złe z Krakowem, w którym pojawił się zaraz po zdaniu matury, by podjąć studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Był rok 1958. W czasie studiów został członkiem grupy literackiej Wielopole. W 1961 r. zadebiutował na łamach „Życia Literackiego”, w roku 1964 zaś ogłosił pierwszy tomik poezji zatytułowany „Odległości posłuszne”. Należy wspomnieć o tak ważnych książkach, jak „Białe miasto” i „Śpiew bezimienny” z lat 70., o „Miłości nienawistnej” i „Ciemnej stronie jasności” z lat 80., wreszcie o wydanych w latach 90. tomikach „Powroty słów” i „Srebro liści” i o wydanych już w XXI wieku książkach „Widok z okna” oraz „Obrót koła”.

Kawiński jak rzadko który poeta nie ukrywa przed nami swoich poetyckich i szerzej – literackich, a także artystycznych oraz filozoficznych fascynacji. Nie ukrywa tego, u jakich poetów terminował, u jakich uczył się rzemiosła. W cyklu „Poeci” zaprezentował przejmujące sylwetki poetów tak znanych, jak Anna Świrszczyńska, Mieczysław Jastrun, Andrzej Bursa czy Tadeusz Nowak, jak i poetów znanych wyłącznie w kręgach wtajemniczonych, w rodzaju Stanisława Skonecznego czy Jana Zycha.

W jego utworach pojawiają się poeci różnych języków: William Butler Yeats, Theodore Rothke, Erich Fried, Eugenio Montale, Giuseppe Ungaretti, Vladimir Holan. Poszczególne utwory opatrzył mottami nie tylko z klasyków, jak Cyprian Kamil Norwid, Julian Przyboś czy Czesław Miłosz, ale również z poetów sobie współczesnych – Witolda Wirpszy, Jana Bolesława Ożoga czy Macieja Marii Kozłowskiego. Pojedyncze wiersze zadedykował poetom: Julianowi Kawalcowi, Andrzejowi K. Waśkiewiczowi i Krzysztofowi Lisowskiemu, z którymi wiążą go nie tylko literackie fascynacje, ale także osobista przyjaźń.

Nie ma najmniejszej przesady w stwierdzeniu, że Wojciech Kawiński żyje nie tylko swoją poezją. Poezja jako taka jest zresztą jednym z głównych tematów jego liryki, o czym przekonuje rozsiany po tomiku zestaw wierszy pod jednym i tym samym tytułem „Ars poetica”, w których to utworach poeta nieustannie podejmuje próbę zaklęcia sztuki poetyckiej, wypowiedzenia swojego literackiego programu. Czytamy w jednym z tych wierszy:

[i]śnił ci się sen,

po kolejnym śnie;

czysty jak tlen

na niebieskim tle

[…]

śnił ci się kres

chaosu i zgiełku;

aż zbudził cię dreszcz

pełzając po ciemku

śnił ci się sen

w samym środku jawy;

wykreśliłeś zeń

wszystkie dzienne sprawy –

[/i]

Już ten cytat dowodzi, że myli się ten, kto sądzi, iż Wojciech Kawiński to poeta zamykający się w wieży z kości słoniowej. Nic z tych rzeczy. Tym, co stanowi i co przesądza o sile jego poezji, jest jej egzystencjalny wymiar. Liryka Wojciecha Kawińskiego powstaje w imię naszych wspólnych codziennych spraw, jest poezją na miarę człowieka, który cierpi, ale nie przestaje marzyć.

[b]Wojciech Kawiński[/b] „Dwa lata wierszy”. Słowo wstępne Jan Pieszczachowicz. Śródmiejski Ośrodek Kultury, Kraków 2008

W syntetycznych opracowaniach dotyczących dziejów powojennej literatury polskiej nazwisko Wojciecha Kawińskiego się pojawia, ale w rzeczy samej na marginesie, jako jednego z wielu – raczej dalszych niż bliższych – współpracowników orientacji poetyckiej Hybrydy mającej swoje głośne pięć minut w pierwszej połowie lat 60. XX wieku. Tymczasem romans Kawińskiego z orientacją, której ton nadawali poeci z Warszawy przede wszystkim, a więc Krzysztof Gąsiorowski, Zbigniew Jerzyna i Jarosław Markiewicz, był romansem całkiem przelotnym.

Pozostało 89% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski