Swój debiut będą miały wkrótce dwie duże imprezy o ambicjach międzynarodowych: Festiwal Literacki im. Czesława Miłosza i Międzynarodowy Festiwal im. Josepha Conrada. Do ostatnich dni listopada nieomal co kilka dni odbywać się będą pod Wawelem spotkania autorskie, Targi Książki, uroczystości wręczenia prestiżowych nagród literackich. Przyjedzie noblista Seamus Heaney, a także pisarze tej miary co Tomas Venclova i Hans Magnus Enzensberger.
Liczba wydarzeń może cieszyć, ale wywołuje także pytania.
– Po raz kolejny mamy do czynienia z okresowym nadmiarem – zwraca uwagę Tomasz Charnas, krytyk, organizator niezależnych spotkań literackich. – Czy nie można sensowniej, we współpracy przynajmniej kilku przodujących, a różnych ideologicznie i strukturalnie środowisk układać harmonogramu ważnych wydarzeń i istotnych społecznie działań kulturalnych w mieście?
Krakowskie wydawnictwa we własnym interesie chętnie współpracują z festiwalami. Niektóre, jak na przykład Znak, nawet je współorganizują. Zdaniem wydawców rynek sam zweryfikuje atrakcyjność imprez.
– Nie ma powodu ograniczać ich liczby. Jeśli okażą się niepotrzebne, umrą śmiercią naturalną – twierdzi Iwona Haberny z Wydawnictwa Literackiego. – Jedno, co powinni we własnym interesie zrobić organizatorzy, to zachowując autonomię, lepiej dogadywać się w kwestii terminów. Nie oznacza to, że nie należy konkurować – konkurencja jest w każdej dziedzinie potrzebna. Niech uwagę odbiorców przyciągnie najlepszy.