Fotografik Adam Gąsianowski i dziennikarz Robert Horbaczewski są od dawna pasjonatami starych albumów. Zbierają fotografie i zapisują rodzinne opowieści. Najpierw publikowali je na łamach zamojskiej „Kroniki Tygodnia”, teraz wydali niezwykłą książkę o ludziach i dziejach fotografii.
Moda na fotograficzne albumy, oprawiane w skórę, płótno, jedwab, rozpowszechniła się w Europie w drugiej połowie XIX wieku. Wyklejano je starannie zdjęciami czarno-białymi, w sepii, podkolorowanymi akwarelami, gwaszami, pastelami. Przyjazd wędrownego fotografa albo wyprawa do jego studia były wydarzeniem dla całej rodziny. Odświętne stroje i pozy pełne godności świadczą, że portretowani mieli poczucie utrwalenia chwili na wieki.
Pierwsze atelier w Zamościu założył w 1879 roku pochodzący z Warszawy Kazimierz Strzelecki. Za nim pojawili się inni. Najczęściej robili zdjęcia portretowe dorosłych i dzieci, uwieczniali ślubne pary i całe rodziny. Książka gromadzi fotografie od XIX wieku do końca II wojny.
Niekiedy upamiętniają one historyczne chwile, jak przyjazd marszałka Józefa Piłsudskiego witanego z honorami na dworcu. Albo wizytę prezydenta Ignacego Mościckiego w 1928 roku, którego z Zamościem łączyły osobiste więzi, bo w tym mieście chodził do szkoły.
Przede wszystkim ta książka przypomina zwykłych mieszkańców Zamościa i okolic. Więcej o ich losach mówią wspomnienia, np. o Włościańskiej Orkiestrze, którą założył w 1881 roku tutejszy ziemianin Karol Namysłowski.