Czytelnikowi pobieżnie śledzącemu codzienne wiadomości z krajowej polityki autorzy „Teologii Politycznej" mogą jawić się jako stworzenia z innej planety. Oto są bowiem ludzie, którzy politykę traktują serio. Co więcej, domagają się, aby przywrócić sprawom państwowym należytą powagę, majestat czy prestiż.
Dariusz Karłowicz, Dariusz Gawin, Marek Cichocki i spółka przypominają nam o tym, o czym wielu z nas po katastrofie smoleńskiej zdążyło zapomnieć: że w polityce chodzi o coś więcej niż tylko bezowocne partyjniackie spory, a państwo to nie obcy społeczeństwu twór, ale wspólnota polityczna, za którą odpowiadamy wszyscy.
I tak redaktorzy na początek proponują nam zaskakująco dziś brzmiącą mowę pogrzebową Peryklesa z „Wojny peloponeskiej" Tukidydesa, by potem zejść do tyle celnej, co bolesnej i bezlitosnej analizy stanu naszego życia publicznego i polityki.
Tomasz Stefanek i Piotr Szlagowski opisują paradoks trwającej w Polsce wojny domowej porównanej do greckiej koncepcji stasis, czyli słowa oznaczającego jednocześnie stagnację i ostry konflikt wewnętrzny.
W tekście Dariusza Gawina „Świat nieprzedstawiony i jego polityczna reprezentacja", mamy dość przygnębiające porównanie dzisiejszych realiów nie – jak to często się robi – do czasów saskich, czyli epoki „jedzenia, picia i popuszczania pasa", ale do zupełnie niedawnej gierkowskiej Polski, gdzie zabawa, gwiazdy i festiwale sąsiadują z sypiącym się systemem politycznym i narastającym niezadowoleniem społecznym.