Urodzony w roku 1950 Tomasz Jastrun spędził w domu przy Iwickiej dzieciństwo i młodość – 25 lat życia. Jego pamięć przechowała wiele szczegółów niedostępnych osobie z zewnątrz, choć w tych wspomnieniach chłodny dystans nie zawsze jest możliwy. Wielowątkową, bardzo ciekawą opowieść z dużą liczbą równie ciekawych zdjęć (Wydawnictwo Czarna Owca) zdominowały trzy wątki: historia domu i jego mieszkańców, polityka oraz historia osobista.
Warszawski dom na Iwickiej nie był jedynym skupiskiem mieszkalnym literatów w Polsce. W 1944 r. wielu twórców ulokowano w Ciechankach pod Lublinem w domu zwanym Borejszówką, w 1945 r. powstały domy dla pisarzy w Szczecinie, Krakowie, Poznaniu i Warszawie.
Jastrun pisze, że „wyspy szczęśliwe tworzono na morzu nieszczęścia i biedy. Tam łatwiej uwierzono w fikcję”. I coś w tym jest, gdy przyjrzeć się domowi na Iwickiej, gdzie Jerzy Borejsza, szef „Czytelnika”, postanowił przenieść grupę pisarzy związanych z „Kuźnicą” oferując mieszkania wyłącznie za czynsz.
Zasiedlany od 1949 roku dom usytuowany daleko od centrum Warszawy nie był dobrym adresem. A i tak: „Niemal wszyscy mieszkańcy Iwickiej okazywali wobec otoczenia wiele tej „naturalnej wyższości”, uważając się za arystokrację ducha. Stalinizm upokarzał pisarzy, ale też nadawał im wielką rolę w życiu społecznym”. Ich sąsiedzi gnieżdżący się w ruinach mieli do dyspozycji tylko drewniane wygódki.
Trzy piętra, na każdym cztery lokale, w korytarzu piwnicy kury dozorcy Badowskiego znosiły jajka. Na podwórku były świnie, krowy, koń. Gospodarz na ich oczach się bogacił, uważali, że donosił. O donoszenie podejrzewali się zresztą wszyscy